sobota, 20 października 2018

Rozdział szósty

Wszyscy zawsze mówili nam, jak kochać. Ale nikt nie powiedział, jak przestać.”

 Pod wpływem intensywności tego pocałunku oddałam się Tobie bez reszty. Rozpaczliwie łaknęłam Twojej bliskości, Twojego dotyku, całego Ciebie… Moje serce krzyczało z radości, kiedy Cię obejmowałam, bo czułam, że wreszcie znajduję się we właściwym miejscu. Przy Tobie. Jednak, kiedy Twoje pocałunki przeniosły się z ust na szyję zrozumiałam, że muszę to przerwać. Nie mogliśmy dopuścić się zdrady. Wyrzuty sumienia zeżarłby nas żywcem. Z bólem serca odepchnęłam Cię od siebie łapiąc oddech. Spojrzałeś na mnie zdezorientowany opierając swoje czoło o moje.
Liso… – wyszeptałeś wpatrując się w moje oczy. – Tak bardzo Cię pragnę, tak bardzo Cię chcę… – Wyjawiłeś swoje skrywane uczucia, a ja jęknęłam bezgłośnie.
Andi… – zaczęłam niepewnie. – Nie możemy. Jesteśmy w związkach małżeńskich z innymi osobami… Nie możemy im tego zrobić. Nie możemy zrobić tego sobie – Wyjąkałam. – Uwierz mi… Tak będzie lepiej – Wyszeptałam błądząc wzrokiem po Twojej wspaniałej twarzy.
Liso, oszaleję bez Ciebie – wyznałeś obrysowując kontur moich warg leniwym ruchem palca. – Tak bardzo Cię kocham…
Nie powinnam odwzajemnić tego pocałunku – rzekłam stanowczo wyswobadzając się z Twoich objęć. – Nie powinieneś do mnie przyjeżdżać… To Ty nas przekreśliłeś! – Wybuchłam walcząc z pojawiającymi się łzami.
Tak bardzo tego żałuję! Nie wiem, dlaczego na to pozwoliłem, nie wiem, dlaczego stchórzyłem, nie wiem, dlaczego nie potrafiłem walczyć o naszą miłość… Ale wiem jedno. Nigdy, przenigdy nie przestanę Cię kochać. Zrobię wszystko, aby naprawić błędy z przeszłości. Zrobię wszystko, byśmy mogli być razem… – mówiłeś, a ja patrzyłam na Ciebie z niedowierzaniem. Jak to sobie wyobrażałeś? Chciałeś rozwieść się z Livią, aby stworzyć ze mną rodzinę z naszych marzeń?
Przestań! Andreas, dajmy temu spokój. Ja i Ty. My… To nigdy się nie uda! Nie zostawię Matsa, nie mogę mu tego zrobić… – wyjąkałam rozpaczliwie. – Proszę Cię, odejdź… Zniknij z mojego życia… Kocham Cię i nigdy nie przestanę, ale przestań wprowadzać ten nikomu niepotrzebny zamęt… Mieliśmy swoją szansę, ale zepsułeś wszystko pozwalając mi odejść. Wolałeś Livię, nie mnie, więc teraz sam zmagaj się z konsekwencjami podjętej decyzji. Odejdź, naprawdę… – Wyszeptałam widząc ból w Twoich oczach.
Będę o Ciebie walczył. Będę walczył o nas – powiedziałeś zdeterminowany i opuściłeś mój dom. Osunęłam się po ścianie chowając twarz w dłoniach. Będziesz o nas walczył… Dlaczego teraz, a nie wcześniej…?

 Parę godzin po tym, jak Mats zapytał mnie, czy zostanę jego żoną udałam się do Twojego mieszkania, na doskonale znanym mi piętrze, aby dać Ci ostatnią szansę… Ostatnią szansę na to, byś w końcu się opamiętał i podjął właściwą decyzję. Powiedziałam Matsowi, że dam mu odpowiedź za kilka godzin, gdy dojdę do siebie po tej niespodziewanej propozycji. Co z tego, że byliśmy parą, skoro cały czas kochałam tylko Ciebie? Ty byłeś z Livią darząc mnie tym samym uczuciem. Błądziliśmy. Ja chciałam postawić wszystko na jedną kartę i związać się z Tobą, ale Ty cały czas zwlekałeś z podjęciem odpowiedniej, ostatecznej decyzji. Daję Ci ostatnią szansę, Andi… Zdziwiłam się, że drzwi do Twojego mieszkania były otwarte, ale pchnięta jakimś dziwnym uczuciem przekroczyłam próg chcąc Cię zaskoczyć. Usłyszałam Twój głos z salonu. Rozmawiałeś z Wankim. Wiedziałam, że nie powinnam podsłuchiwać, ale ciekawość zwyciężyła. Delikatnie zbliżyłam się do pomieszczenia słysząc, jak wypowiadasz moje imię. Mówiłeś, że mnie kochasz. Mówiłeś, że jestem dla Ciebie najważniejsza. Uśmiechnęłam się delikatnie wierząc, że wybrałeś mnie. Już chciałam wkroczyć na scenę i dać Ci znać o mojej obecności, kiedy powiedziałeś, że zdecydowałeś się zostać z Livią. Bo tak będzie łatwiej. Bo ona jest łatwiejsza. Bo nie grozi wybuchem przy każdej sytuacji. Bo przez kilka lat bycia z nią przywiązałeś się do niej i nie chciałeś jej krzywdzić odchodząc. Łzy zapiekły mnie pod powiekami, serce zostało rozdarte na pół, godność została zdeptana. Po cichu wyszłam z Twojego mieszkania udając się do Matsa i przyjmując jego oświadczyny. Kiedy włożył mi na palec pierścionek zaręczynowy poczułam się tak, jakby uchodziło ze mnie życie. Przez Ciebie, Andreas. Ze sztucznym uśmiechem obserwowałam błyskotkę zdobiącą mój serdeczny palec. Ja i Mats. Zaręczeni. Nie ja i Ty. Ja i on… Następnego dnia spotykając się z Tobą pomachałam Ci przed nosem pierścionkiem zaręczynowym. Przybrałeś maskę obojętności oraz wyszeptałeś sztuczne gratulacje. Podziękowałam oddalając się od Ciebie. Zniszczyłeś wszystko. Zniszczyłeś naszą wspólną przyszłość, nasze marzenia. Zniszczyłeś nas…

Może w innym czasie, innym miejscu, z innym bagażem doświadczeń, ewentualnie
w innej rzeczywistości, znowu się spotkamy i przeżyjemy razem życie, które dzisiaj nas przerosło.”

 Liso… Mogą minąć tysiąclecia, możesz całować inne usta, ale wiedz, że nigdy Cię nie zapomnę. Mogę jutro umrzeć, ale nigdy nie zapomnę o Tobie, o Twojej obecności oraz o radości i beztrosce, jaką wniosłaś do mojego życia. Mogą wymazać mi wspomnienia, mogą odebrać mi opowieści o Tobie, ale i tak nigdy Cię nie zapomnę. Bo… Jak mam zapomnieć Twój uśmiech? Jak mam zapomnieć o Twoim spojrzeniu, w którym zawsze potrafiłem odnaleźć siebie? Jak mam zapomnieć o tym, jak modliłem się, byś nie odchodziła, byś nie wychodziła za mąż za innego…? Jak mam zapomnieć o Twoich szaleństwach i drobnych rzeczach, które sprawiały Ci radość? Jak zapomnieć o tym, jak uroczo rumieniłaś się, gdy prawiłem Ci komplementy? Jak zapomnieć o tym, jak z piskiem rzucałaś mi się w ramiona i dziękowałaś za zabicie pająka, który czyhał na Twoje życie? Jak mam zapomnieć, że kocham Cię bardziej niż życie, bardziej niż wszystko…? Liso, możesz wyrzucić mnie ze swojego życia, ze swoich myśli, możesz zaprzeczać, że mnie pragniesz, ale i tak o Tobie nie zapomnę. Bo… Jak mam zapomnieć, że tak nagle zniknęłaś? Wpatrywałem się w ramkę z naszym zdjęciem i płakałem. Płakałem nad sobą, nad Tobą, nad nami. Płakałem nad utraconą szansą na szczęście… Powiedziałem Ci, że będę o nas walczył. I chcę dotrzymać danego Ci słowa. Tym razem naprawdę. Nie mogłem dalej dusić się w związku z Livią, która nie zasługiwała na bycie oszukiwaną. Już wiedziałem, co powinienem zrobić. Już wiedziałem, co zrobię… Gdy usłyszałem, jak moja żona wchodzi do mieszkania schowałem ramkę i wyszedłem jej na spotkanie.
Livia… – zacząłem poważnym tonem, a ona spojrzała na mnie zaskoczona. – Chcę się z Tobą rozwieść.


***

Witam!

Po dość długiej przerwie, w ten ponury i nieprzyjemny (przynajmniej u mnie) dzień publikuję kolejny rozdział :) Wiem, że musiałyście trochę na niego czekać, ale wena na pisanie o skokach całkowicie mnie opuściła... Może ten rozdział jest przełamaniem :D Kto wie ^^ 

Spodziewałyście się takiego obrotu sprawy? ^^

Pozdrawiam ;*