„Wszyscy
zawsze mówili nam, jak kochać. Ale nikt nie powiedział, jak
przestać.”
Pod
wpływem intensywności tego pocałunku oddałam się Tobie bez
reszty. Rozpaczliwie łaknęłam Twojej bliskości, Twojego dotyku,
całego Ciebie… Moje serce krzyczało z radości, kiedy Cię
obejmowałam, bo czułam, że wreszcie znajduję się we właściwym
miejscu. Przy Tobie. Jednak, kiedy Twoje pocałunki przeniosły się
z ust na szyję zrozumiałam, że muszę to przerwać. Nie mogliśmy
dopuścić się zdrady. Wyrzuty sumienia zeżarłby nas żywcem. Z
bólem serca odepchnęłam Cię od siebie łapiąc oddech. Spojrzałeś
na mnie zdezorientowany opierając swoje czoło o moje.
–
Liso… – wyszeptałeś wpatrując się
w moje oczy. – Tak bardzo Cię pragnę, tak bardzo Cię chcę… –
Wyjawiłeś swoje skrywane uczucia, a ja jęknęłam bezgłośnie.
–
Andi… – zaczęłam niepewnie. – Nie
możemy. Jesteśmy w związkach małżeńskich z
innymi osobami… Nie możemy im tego zrobić. Nie możemy zrobić
tego sobie – Wyjąkałam. – Uwierz mi… Tak będzie lepiej –
Wyszeptałam błądząc wzrokiem po Twojej wspaniałej twarzy.
–
Liso, oszaleję bez Ciebie – wyznałeś
obrysowując kontur moich warg leniwym ruchem palca. – Tak bardzo
Cię kocham…
–
Nie powinnam odwzajemnić tego pocałunku
– rzekłam stanowczo wyswobadzając się z Twoich objęć. – Nie
powinieneś do mnie przyjeżdżać… To Ty nas przekreśliłeś! –
Wybuchłam walcząc z pojawiającymi się łzami.
–
Tak bardzo tego żałuję! Nie wiem,
dlaczego na to pozwoliłem, nie wiem, dlaczego stchórzyłem, nie
wiem, dlaczego nie potrafiłem walczyć o naszą miłość… Ale
wiem jedno. Nigdy, przenigdy nie przestanę Cię kochać. Zrobię
wszystko, aby naprawić błędy z przeszłości. Zrobię wszystko,
byśmy mogli być razem… – mówiłeś, a ja patrzyłam na Ciebie
z niedowierzaniem. Jak to sobie wyobrażałeś? Chciałeś rozwieść
się z Livią, aby stworzyć ze mną rodzinę z naszych marzeń?
–
Przestań! Andreas, dajmy temu spokój.
Ja i Ty. My… To nigdy się nie uda! Nie zostawię Matsa, nie mogę
mu tego zrobić… – wyjąkałam rozpaczliwie. – Proszę Cię,
odejdź… Zniknij z mojego życia… Kocham Cię i nigdy nie
przestanę, ale przestań wprowadzać ten nikomu niepotrzebny zamęt…
Mieliśmy swoją szansę, ale zepsułeś wszystko pozwalając mi
odejść. Wolałeś Livię, nie mnie, więc teraz sam zmagaj się z
konsekwencjami podjętej decyzji. Odejdź, naprawdę… –
Wyszeptałam widząc ból w
Twoich oczach.
–
Będę o Ciebie walczył. Będę walczył
o nas – powiedziałeś zdeterminowany i opuściłeś mój dom.
Osunęłam się po ścianie chowając twarz w dłoniach. Będziesz o
nas walczył… Dlaczego teraz, a nie wcześniej…?
Parę
godzin po tym, jak Mats zapytał mnie, czy zostanę jego żoną
udałam się do Twojego mieszkania, na doskonale znanym mi piętrze,
aby dać Ci ostatnią szansę… Ostatnią szansę na to, byś w
końcu się opamiętał i podjął właściwą decyzję. Powiedziałam
Matsowi, że dam mu odpowiedź za kilka godzin, gdy dojdę do siebie
po tej niespodziewanej propozycji. Co z tego, że byliśmy parą,
skoro cały czas kochałam tylko Ciebie? Ty byłeś z Livią darząc
mnie tym samym uczuciem. Błądziliśmy. Ja chciałam postawić
wszystko na jedną kartę i związać się z Tobą, ale Ty cały czas
zwlekałeś z
podjęciem odpowiedniej, ostatecznej decyzji. Daję Ci ostatnią
szansę, Andi… Zdziwiłam się, że drzwi do Twojego mieszkania
były otwarte, ale pchnięta jakimś dziwnym uczuciem przekroczyłam
próg chcąc Cię zaskoczyć. Usłyszałam Twój głos z salonu.
Rozmawiałeś z Wankim. Wiedziałam, że nie powinnam podsłuchiwać,
ale ciekawość zwyciężyła. Delikatnie zbliżyłam się do
pomieszczenia słysząc, jak wypowiadasz moje imię. Mówiłeś, że
mnie kochasz. Mówiłeś, że jestem dla Ciebie najważniejsza.
Uśmiechnęłam się delikatnie wierząc, że wybrałeś mnie. Już
chciałam wkroczyć na scenę i dać Ci znać o mojej obecności,
kiedy powiedziałeś, że zdecydowałeś się zostać z Livią. Bo
tak będzie łatwiej. Bo ona jest łatwiejsza. Bo nie grozi wybuchem
przy każdej sytuacji. Bo przez kilka lat bycia z nią przywiązałeś
się do niej i nie chciałeś jej krzywdzić odchodząc. Łzy
zapiekły mnie pod powiekami, serce zostało rozdarte na pół,
godność została zdeptana. Po cichu wyszłam z Twojego mieszkania
udając się do Matsa i przyjmując jego oświadczyny. Kiedy włożył
mi na palec pierścionek zaręczynowy poczułam się tak, jakby
uchodziło ze mnie życie. Przez Ciebie, Andreas. Ze sztucznym
uśmiechem obserwowałam błyskotkę zdobiącą mój serdeczny palec.
Ja i Mats. Zaręczeni. Nie ja i Ty. Ja i on… Następnego dnia
spotykając się z Tobą pomachałam Ci przed nosem pierścionkiem
zaręczynowym. Przybrałeś maskę obojętności oraz wyszeptałeś
sztuczne gratulacje. Podziękowałam oddalając się od Ciebie.
Zniszczyłeś wszystko. Zniszczyłeś naszą wspólną przyszłość,
nasze marzenia. Zniszczyłeś nas…
„Może
w innym czasie, innym miejscu, z innym bagażem doświadczeń,
ewentualnie
w
innej rzeczywistości, znowu się spotkamy i przeżyjemy razem życie,
które dzisiaj nas przerosło.”
Liso…
Mogą minąć tysiąclecia, możesz całować inne usta, ale wiedz,
że nigdy Cię nie zapomnę. Mogę jutro umrzeć, ale nigdy nie
zapomnę o Tobie, o Twojej obecności oraz o
radości i beztrosce, jaką wniosłaś do mojego życia. Mogą
wymazać mi wspomnienia, mogą odebrać mi opowieści o Tobie, ale i
tak nigdy Cię nie zapomnę. Bo… Jak mam zapomnieć Twój uśmiech?
Jak mam zapomnieć o Twoim spojrzeniu, w którym zawsze potrafiłem
odnaleźć siebie? Jak mam zapomnieć o tym, jak modliłem się, byś
nie odchodziła, byś nie wychodziła za mąż za innego…? Jak mam
zapomnieć o Twoich szaleństwach i drobnych rzeczach, które
sprawiały Ci radość? Jak zapomnieć o tym, jak uroczo rumieniłaś
się, gdy prawiłem Ci komplementy? Jak zapomnieć o tym, jak z
piskiem rzucałaś mi się w ramiona i dziękowałaś za zabicie
pająka, który czyhał na Twoje życie? Jak mam zapomnieć, że
kocham Cię bardziej niż życie, bardziej niż wszystko…? Liso,
możesz wyrzucić mnie ze swojego życia, ze swoich myśli, możesz
zaprzeczać, że mnie pragniesz, ale i tak o Tobie nie zapomnę. Bo…
Jak mam zapomnieć, że tak nagle zniknęłaś? Wpatrywałem się w
ramkę z naszym zdjęciem i płakałem. Płakałem nad sobą, nad
Tobą, nad nami. Płakałem nad utraconą szansą na szczęście…
Powiedziałem Ci, że będę o nas walczył. I chcę dotrzymać
danego Ci słowa. Tym razem naprawdę. Nie mogłem dalej dusić się
w związku z
Livią, która nie zasługiwała na bycie oszukiwaną. Już
wiedziałem, co powinienem zrobić. Już wiedziałem, co zrobię…
Gdy usłyszałem, jak moja żona wchodzi do mieszkania schowałem
ramkę i wyszedłem jej na spotkanie.
–
Livia… – zacząłem poważnym tonem,
a ona spojrzała na mnie zaskoczona. – Chcę się z
Tobą rozwieść.
***
Witam!
Po dość długiej przerwie, w ten ponury i nieprzyjemny (przynajmniej u mnie) dzień publikuję kolejny rozdział :) Wiem, że musiałyście trochę na niego czekać, ale wena na pisanie o skokach całkowicie mnie opuściła... Może ten rozdział jest przełamaniem :D Kto wie ^^
Spodziewałyście się takiego obrotu sprawy? ^^
Pozdrawiam ;*