niedziela, 22 lipca 2018

Rozdział pierwszy

 „Tego o czym z Tobą milczałam, nie zapomnę do końca życia.”

 Beznamiętnym wzrokiem, z obojętnym wyrazem twarzy spoglądałam na spakowane pudła, w których zmieściło się moje dotychczasowe życie. To śmieszne... To tak jakbym próbowała schować Cię tam, abyś mimo wszystko był przy mnie, był świadkiem mojego małżeńskiego życia. Pokręciłam głową mimowolnie gładząc pierścionek zaręczynowy i złotą obrączkę, którą mój mąż włożył na mój palec niecały miesiąc temu. Czy przez ten czas zapomniałam o Tobie? Nie. Czy przez ten czas potrafiłam spojrzeć w oczy mężowi nie widząc w nich Ciebie? Nie. Czy przez ten czas mój ból stał się mniejszy? Nie. Czy przez ten czas kontaktowaliśmy się ze sobą? Nie. Czy byłam z nim szczęśliwa tak jak z Tobą? Nie. Czy on potrafił zastąpić mi Ciebie? Nie. Czy przestałam Cię kochać? Nie. Czy kiedykolwiek przestanę? Nie. Będę Cię kochała do końca moich dni. Ciebie, nie mojego męża, z którym planuję wspólną przyszłość, z którym dziś mam się wprowadzić do uroczego domku na przedmieściach Ruhpolding. Och, Andi, czy Ty byłeś szczęśliwy ze swoją żoną? Czy choć przez chwilę pomyślałeś o mnie, o tym, co razem przeszliśmy, o tym, co mieliśmy jeszcze razem przejść? Czy kochałeś mnie...? Po raz kolejny moje spojrzenie powędrowało na spakowane pudła. Ogarnęło mnie jakieś dziwne uczucie, uczucie końca, bezsensownej pustki... Skierowałam swoje kroki do sypialni. Och, Andi, czy pamiętasz...? Rozejrzałam się po pustym pokoju przywołując wspomnienia chwil spędzonych tutaj z Tobą. Po raz ostatni sprawdziłam, czy wzięłam ze sobą wszystkie rzeczy. Uchyliłam drzwi szafy, a na jej dnie ujrzałam męski, powyciągany podkoszulek. Łzy momentalnie zaczęły pojawiać się w moich oczach, gdy schyliłam się i wzięłam go w swoje ręce. Napawałam się jego widokiem, wtuliłam się w niego wdychając Twój zapach. Być może wydawało mi się, że nadal go czuję, ale Twojego zapachu nie zapomnę nigdy. Spojrzałam na panoramę miasta i rozpłakałam się jak mała dziewczynka. Andi, dlaczego przestaliśmy o siebie walczyć? Dlaczego wspólnymi siłami zabiliśmy naszą miłość? Dlaczego w tym momencie nie ma Cię przy mnie, abym mogła wtulić się w Twoje silne ramiona i płakać do utraty tchu? Dlaczego nie szepczesz mi do ucha kojących słów? Dlaczego nie kołyszesz mnie delikatnie, abym się uspokoiła? Dlaczego w tym momencie przebywasz ze swoją ukochaną żoną, a nie ze mną? Dlaczego...? Dźwięk otwieranych drzwi przywrócił mnie do rzeczywistości. Szybko otarłam policzki rękoma i kilkakrotnie zamrugałam powiekami, aby ukryć ślady łez.
Cześć kochanie! – usłyszałam w korytarzu głos mojego męża. – Jesteś gotowa na przeprowadzkę? – Zawołał podekscytowany. Nie. Nie jestem. I nigdy nie będę.
Tak! – odkrzyknęłam rzucając podkoszulek na łóżko. – A Ty? – Zapytałam wychodząc mu na spotkanie.
Jestem na to gotowy od pierwszej chwili, w której Cię ujrzałem, Liso – powiedział całując mnie w czoło.
Och... To zupełnie jak ja, Mats... – oznajmiłam bez przekonania. Nawet jego imię w moich ustach miało gorzki smak. Andi brzmiało rozkosznie, niemal słodko, zachęcająco...
Będziemy razem szczęśliwi – zapewnił uśmiechając się czule. Pokiwałam jedynie głową. Mats zaczął opróżniać moje mieszkanie w kamienicy z kartonowych pudeł, a ja w ostatniej chwili schowałam do torby Twój podkoszulek. Powinnam z Tobą skończyć, ale głupia i naiwna część mnie chciała mieć Twoją namiastkę w obecnym życiu...

"Zraniłem, chociaż kochałem. Pozwoliłem Ci odejść nie walcząc o Ciebie.
Teraz pozostaje mi smak najgorszego uczucia, jakie istnieje...
Nienawiść do samego siebie."

 Wnosiłem pudła z rzeczami mojej żony do mojego mieszkania w Monachium jednocześnie zastanawiając się, dlaczego jej rzeczy nie są Twoimi rzeczami. Zagryzłem wargi, żeby powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu. Wszystko było nie tak. Moje życie było nie tak. Jak miałem normalnie funkcjonować bez Ciebie? Jak miałem wytrzymać rozłąkę z Tobą? Jak mogłem żyć bez widywania Cię codziennie? Jak miałem oddychać, gdy Ty nie oddychałaś tym samym powietrzem? Jak mogłem pozwolić Ci odejść? Dlaczego pozwoliłem Ci zawrzeć związek małżeński z mężczyzną, który nie był mną? Och, Liso, dlaczego...? Jak miałem wykrzesać z siebie chęć do skakania, skoro Ciebie nie było w pobliżu?
Andi, czemu się tak wleczesz? – spytała Livia, a jakże moja żona doganiając mnie na schodach. – W takim tempie nie wniesiemy moich rzeczy do jutra! – Zaśmiała się znikając w głębi mieszkania znajdującego się na trzecim piętrze. Gdyby tylko wiedziała, że w ogóle nie chciałem ich wnosić...
Przecież mamy czas – odparłem niemrawo, odkładając jedno z pudeł na dywan w salonie.
Mamy całe życie – poprawiła mnie wesoło, a ja poczułem się tak, jakbym spadał w przepaść. Jakby nic nie mogło mnie uratować. – To wspaniale, prawda? – Zaświergotała całując mnie w policzek. Powstrzymałem odruch, by od razu nie zetrzeć śladu jej ust z mojej twarzy.
Oczywiście – zapewniłem ją kierując się do sypialni. Och, Liso, czy pamiętasz...? Livia oznajmiła, że schodzi na dół, aby porozmawiać w spokoju przez telefon z mamą. Przyjąłem to do wiadomości i rzuciłem się na łóżko wzdychając ciężko. Nawet Wasze imiona zaczynały się taką samą literą... Tyle, że Twoje, Liso zawsze wypowiadałem z czułością, delikatnością, miłością... A wypowiadając imię żony nie mogłem wydobyć z siebie żadnych cieplejszych uczuć. Liso, co my zrobiliśmy? Dlaczego do cholery, to nie z Tobą urządzam wspólne mieszkanie? Jesteś szczęśliwa z Matsem? Tak jak byłaś szczęśliwa ze mną? Kochasz go? Tak jak mnie kochałaś? Odwróciłem się na bok spostrzegając ramkę z naszym wspólnym zdjęciem leżącą na szafce, po lewej stronie łóżka. By być bliżej Twojego serca, tak mi wtedy powiedziałaś, pamiętasz? Ostrożnie wziąłem ją do ręki dotykając przez szkło Twojej twarzy. Twoje błyszczące oczy. Iskierki, jakimi obdarzałaś tylko mnie. Twój uśmiech. Twoje rozkoszne dołeczki w policzkach. Twoja dłoń obejmująca mnie w pasie. Mój wzrok skierowany na Ciebie. Hej, wiesz, że już wtedy wiedziałem, że będę Cię kochał przez całe życie? W moich uszach rozbrzmiał Twój śmiech. Perlisty, wesoły, Twój... Napawałem się Twoim widokiem. Naszym widokiem. Szczęśliwi, beztroscy... Otrzeźwiły mnie kroki Livii zbliżającej się do sypialni. Szybko włożyłem ramkę do szafki i odwróciłem się.
Kocham Cię, Andi – powiedziała wtulając się we mnie mocno.
Tak... Ja Ciebie też kocham, Lis... Livio – odpowiedziałem całując ją w skroń. Czy tak ma teraz wyglądać moje życie? 


***

Witam! 

Wiem, że pisałam pod prologiem, że zacznę tę historię po zakończeniu którejś wcześniejszej, ale złapałam wczoraj wenę, więc postanowiłam ją wykorzystać :) Może to rozpoczęcie Letniego Grand Prix tak na mnie zadziałało :D

Pozdrawiam ;*

wtorek, 17 lipca 2018

Prolog

 „Prędzej czy później zostawimy odciski palców na klamce, którą powinniśmy nacisnąć
i wtedy będą nazywać to niespełnioną miłością.”

 Siedziałam w pierwszym rzędzie i patrzyłam jak miłość mojego życia żeni się z inną kobietą. Ból, który w tym momencie rozrywał moje serce był nie do opisania. Z trudem wstrzymywałam łzy cisnące mi się do oczu. Udawałam szczęśliwą. Cieszącą się jego szczęściem, radością... Z chwilą wypowiedzenia przez niego przysięgi małżeńskiej umarłam. Choć od dawna wiedziałam, co to oznacza teraz świadomość tego, że on już nigdy nie będzie mój dotarła do mnie ze zdwojoną siłą. Nie mogłam złapać tchu, czułam, że się duszę. Że spadam, gdzieś daleko, gdzieś skąd trudno się wydostać. Walczyłam o każdy oddech, ale każdy rozdzierał moje serce i płuca na pół. Moje życie właśnie się skończyło... Gdy wkładał swojej, już żonie obrączkę na palec napotkał moje spojrzenie. Próbowałam ukryć zawarte w nim cierpienie i przybrałam na twarz maskę obojętności uśmiechając się sztucznie. Niepewnie odwzajemnił mój gest po czym spojrzał swojej żonie głęboko w oczy. Tak jak już nigdy nie spojrzy w moje... Poczułam dłoń na mojej dłoni spostrzegając złączone palce. Mój narzeczony z czułością pogłaskał pierścionek zaręczynowy znajdujący się na serdecznym palcu. Spojrzałam na niego. Uśmiechał się. Szczerze. Był autentycznie wzruszony tą chwilą, podczas gdy ja marzyłam jedynie, aby uciec stąd jak najdalej. Wiedział, że za tydzień to my staniemy, w tym samym kościele, w tym samym miejscu, aby ślubować sobie miłość i wierność aż do śmierci. Gdyby tylko wiedział...
Och, Andi... Dlaczego mnie nie chciałeś?

Teraz jedyne, co mi pozostało to udawać, że wszystko jest dobrze, że Twoje imię nie wywołuje u mnie dreszczy, że na Twój widok moje serce nie przyspiesza.”

 Siedziałem w pierwszym rzędzie i patrzyłem jak miłość mojego życia wychodzi za innego mężczyznę. Obok mnie, promieniejąca szczęściem siedziała świeżo upieczona żona. Dlaczego tak bardzo spapraliśmy sobie życie? Dlaczego to wszystko wygląda jak wygląda? Dlaczego to nie z Tobą składałem przysięgę małżeńską? Dlaczego moja żona nie jest Tobą? Dlaczego kocham Cię aż do bólu? Dlaczego w tym momencie mam ochotę wybiec z ławy i obwieścić, że nie zgadzam się na zawarcie Waszego związku małżeńskiego? Dlaczego mi to zrobiłaś? Dlaczego zrobiłaś to nam? Z zemsty? Nie, to do Ciebie niepodobne. Przecież kochaliśmy się... Przecież... To Ty miałaś zostać moją żoną i mamą moich dzieci. To u Twojego boku miałem budzić się każdego poranka. To Tobie miałem przynosić śniadanie do łóżka. To z Tobą miałem dzielić każdą sekundę istnienia. Z Tobą miałem poznawać świat. Miałem ocierać Twoje łzy i cieszyć się Twoją radością. To z Tobą miałem dzielić się wszystkimi sukcesami i porażkami. To wszystko miało być z Tobą. Tylko z Tobą... Dlaczego więc teraz składając przysięgę innemu patrzysz na mnie? Dlaczego przed tygodniem nie powstrzymałaś mnie przed popełnieniem największego życiowego błędu? Dlaczego zachęcałaś mnie do tego uśmiechem...? Idąc za Twoim przykładem uśmiechnąłem się do Ciebie szeroko, abyś nie miała wątpliwości, co do złożonej przed chwilą obietnicy. Ty i on... Razem, już na zawsze. Tak jak ja i ona... Dlaczego zabiliśmy naszą miłość? Chciałem stąd uciec. Nie mogłem patrzeć na swoją żonę, która ukradkiem ocierała łzy wzruszenia. Byłem pewien, że w moich oczach również kłębi się ich mnóstwo. Ale to nie były łzy szczęścia, tylko łzy bólu. Potwornego bólu przeszywającego mnie na wskroś. Czułem, że gdyby wypłynęły nie byłyby przezroczyste, tylko czerwone jak krew płynąca z mojego rozdartego na pół serca. Dlaczego...?
Och, Liso... Dlaczego mnie nie chciałaś?


***

Witam! 

Publikuję Wam prolog mojego najnowszego pomysłu, abyście się pokrótce zapoznały z historią i bohaterami, ale rozdziały pojawią się znacznie później, prawdopodobnie po skończeniu któregoś wcześniejszego opowiadania :) 
Mam nadzieję, że będziecie tu ze mną... i z Andim :D Tak... Wiem, że to już kolejna historia z nim w roli głównej, ale co poradzić ^^ 

Pozdrawiam ;*