wtorek, 28 sierpnia 2018

Rozdział piąty


Moim zdaniem można zużyć całą swoją miłość. Moim zdaniem można ją całą zużyć na jedną osobę. Można kochać tak mocno i tak głęboko, że nie zostaje już nic dla nikogo.”

 Wpatrując się w panoramę Ruhpolding przez oszklone ściany pensjonatu, w którym pracuję nie potrafię przestać myśleć o Tobie. To spotkanie we czworo wytrąciło mnie z równowagi. Twoja bliskość zadziałała na mnie tak, jak nie powinna. Mam męża. Ty masz żonę. Dla dobra wszystkich nie powinniśmy się widywać. Już nigdy więcej... Powiedziałam Ci tyle gorzkich słów, wtedy na balkonie, ale wiem, że wiesz, iż miałam rację we wszystkim... Naprawdę nie potrafię zrozumieć, dlaczego nam to zrobiłeś, ale być może tak właśnie miało być? Może mimo tego, że tak bardzo się kochamy nie jest nam przeznaczone bycie razem? Zresztą... Jesteśmy w związkach małżeńskich z innymi osobami, więc bycie razem w ogóle nie wchodzi w grę. Przez Ciebie, Andi. Zniszczyłeś nas. Mieliśmy tyle planów, marzeń... A wszystko skończyło się wraz z podjęciem przez Ciebie jednej decyzji, która zaważyła na wszystkim. Wybrałeś ją pomimo tego, że kochałeś mnie. Andi, gdzie w tym wszystkim sens? Dlaczego to zrobiłeś? Ze strachu? Bałeś się, że sobie nie poradzimy? Że nie udźwigniemy naszego uczucia na barkach? Przecież... Jeśli ludzie się kochają powinni być razem, a jednak... Jesteśmy idealnym przykładem na to, że miłość nie zawsze wygrywa. Wiedziałam, co robię, gdy przyjmowałam oświadczyny Matsa. Ty wiedziałeś, co robisz, gdy prosiłeś Livię o rękę. Obydwoje wiedzieliśmy, co robimy, gdy składaliśmy przysięgę małżeńską innym osobom... Jestem pewna, że nasza miłość nie umrze nigdy, ale musimy nauczyć się z tym żyć. Wiem, że nigdy, przenigdy nie pokocham Matsa tak, jak kocham Ciebie, ale teraz nie ma to zupełnego znaczenia. Przez Ciebie... Ocknęłam się z transu, gdy zobaczyłam znajomą postać wchodzącą przez obrotowe drzwi. Uśmiechnęłam się ciepło do kobiety pełniącej rolę mojej świadkowej.
Daniela! – wyszłam z recepcji witając się przyjacielskim buziakiem w policzek z dziewczyną Twojego najlepszego przyjaciela. – Tak dobrze Cię widzieć! – Powiedziałam.
Ciebie też, Liso – oznajmiła. – Przepraszam, że wcześniej nie znalazłam czasu, żeby się z Tobą zobaczyć, ale praca pochłonęła mnie tak, że nie wiedziałam w co włożyć ręce... – Zaczęła się tłumaczyć.
Daj spokój, Daniela... Najważniejsze, że jesteś teraz – zaśmiałam się. – Idealnie się złożyło, mam teraz chwilę przerwy...
To wspaniale! Idziemy na kawę i na babskie ploteczki? – zapytała, na co z ochotą pokiwałam głową. Chwilę później przekroczyłyśmy próg jednej z przytulnych kawiarni znajdującej się blisko pensjonatu. Zamówiłyśmy naszą ulubioną i wzięłyśmy do tego po kawałku pysznego owocowego ciasta. Usiadłyśmy przy wolnym stoliku rozglądając się po wnętrzu kawiarni. – Wanki wspominał mi o tej nieszczęsnej kolacji... – Podjęła patrząc na mnie uważnie.
Tak, to było okropne – potwierdziłam i opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami, w międzyczasie popijając z filiżanki gorącą kawę.
Boże... Kochacie się tak bardzo, a nie możecie być ze sobą... Wzięliście ślub z innymi osobami, by zapomnieć... Ale nie udało się. Jak na ironię, wasze uczucie stało się chyba jeszcze mocniejsze...
Chyba masz rację – zaśmiałam się cicho. – Może tak ma już być... Ja mam Matsa, Andreas ma Livię. Taki los zgotowało nam życie i musimy się z tym pogodzić. Chyba nie mamy innego wyjścia... – Powiedziałam w zadumie. – Ale dość o mnie i o Andreasie, opowiadaj co u Ciebie i Wankiego... – Rzekłam obserwując ją z szerokim uśmiechem na twarzy. Daniela opowiedziała mi, co działo się u niej przez ten czas, a gdy mówiła o historiach, w których uczestniczył jej szalony chłopak głośno wybuchałam śmiechem, co jakiś czas zakrywając usta dłonią. Brakowało mi jej i bardzo cieszyłam się z jej odwiedzin. Choć na chwilę oderwałam myśli od Ciebie i od tego całego szajsu związanego z Twoją osobą. Daniela skutecznie poprawiła mi humor, za co dziękowałam jej po tysiąckroć, gdy żegnałyśmy się przed wejściem do pensjonatu. Obiecała mi, że wpadnie najszybciej, jak to będzie możliwe, a ja zrewanżowałam się jej tym samym. Była moją jedyną przyjaciółką. Tęskniłam za nią i cieszyłam się, że w końcu mogłam porozmawiać z nią o wszystkim w cztery oczy. Przez jakiś czas nie myślałam o Tobie. To sukces. Mały, co prawda, ale od czegoś przecież trzeba zacząć...

Noc jest tą porą, kiedy myśli wszystkich ludzi spotykają się, więc może jesteśmy teraz razem?”

 Czekałem na Ciebie w naszym ulubionym parku dzierżąc w dłoni fioletową różę. Spóźniałaś się, a ja zacząłem się obawiać, że nie przyjdziesz... Ale chyba nie zrobiłabyś mi tego? W Twoim głosie wyczułem entuzjazm, gdy proponowałem Ci to spotkanie. Sam byłem nim niemniej podekscytowany. Chciałem Ci coś powiedzieć. Musiałem Ci coś powiedzieć. Odwróciłem się, gdy usłyszałem za sobą kroki. Uśmiechnęłaś się szeroko na mój widok, po czym pocałowałaś mnie delikatnie w policzek. Moje serce oszalało z radości. Ruszyliśmy na przechadzkę rozmawiając beztrosko na wszystkie możliwe tematy. Wiatr rozwiewał Twoje włosy, a Ty uroczo marszczyłaś nos, gdy próbowałaś okiełznać niesforne kosmyki. Kiedy nie udało Ci się za którymś razem zaśmiałem się cicho, przystanąłem przed Tobą i założyłem go za ucho. Podziękowałaś rumieniąc się lekko. Boże, Liso... Co Ty ze mną zrobiłaś? Już od jakiegoś czasu prześladowały mnie Twoje błyszczące oczy, Twój perlisty i wesoły śmiech dźwięczał mi w uszach. Muszę Ci to powiedzieć. Muszę.
Liso... – zacząłem, a Ty spojrzałaś na mnie niepewnie.
Tak? – spytałaś obserwując, jak zmagam się ze sobą.
Chciałem Ci coś wyznać i przy okazji wręczyć różę... – wykrztusiłem podając Ci kwiat.
Dziękuję, jest piękny! – westchnęłaś delektując się jego zapachem.
I nie bez powodu fioletowy... Liso... Fioletowa róża oznacza miłość od pierwszego wejrzenia oraz oczarowanie... – powiedziałem patrząc na Ciebie. Twój oddech przyspieszył. – Liso, chcę Ci powiedzieć, że Cię kocham – Wyznałem nieśmiało.
Och, Andi... – szepnęłaś uśmiechając się do mnie szeroko. – Ja... Ja też Cię kocham – Wyrzekłaś ze zdenerwowania przygryzając dolną wargę. Moje serce zabiło szybciej. Z Twoich pięknych oczu spłynęły łzy, ale nachyliłem się scałowując jedną po drugiej, by w końcu złączyć nasze usta w delikatnym, pełnym miłości pocałunku...

 Wspomnienie dnia, w którym po raz pierwszy wyznaliśmy sobie miłość wróciło do mnie niczym bumerang. Powiedziałem Livii, że muszę załatwić ważną sprawę i wyszedłem z domu. Był już wieczór i nawet jeśli moja żona zdążyła się zdziwić to nie zdążyłem zobaczyć jej reakcji. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do mojego rodzinnego miasta. Wiedziałem, że będziesz sama, Livia wygadała się, że Twój mąż wyjechał w dwudniową delegację. Gdy zaparkowałem samochód pod Waszym domem zakuło mnie w sercu. Uroczy domek z ogródkiem. W górach. Taki, o jakim zawsze marzyłaś... Wysiadłem, wziąłem głęboki oddech i zadzwoniłem do drzwi. Chwilę czekałem, ale w końcu otworzyłaś. Patrzyłaś na mnie ze zdziwieniem nie wiedząc, co powiedzieć, jak się zachować. Niewiele myśląc wszedłem do środka, zamknąłem za nami drzwi i przycisnąłem Twoje drobne ciało do ściany. Chciałaś zaprotestować, ale wtedy zamknąłem Ci usta pocałunkiem. Próbowałaś się bronić, ale pod wpływem intensywności tego doznania w końcu oddałaś pocałunek. Całowaliśmy się do utraty tchu, tak jakby nagle świat miał się skończyć. Tak jakby byłaby to ostatnia rzecz, jaką zrobimy w życiu...


***

Witam!

Któraś z Was spodziewała się takiego obrotu sprawy? ;) Ale skoro Andi ma dziś urodziny to nie mogło się obyć bez jakiegoś prezentu haha :D
Jak myślicie, co będzie dalej, jak dalej potoczą się ich losy...? ;)

Pozdrawiam ;*

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Rozdział czwarty


Z Tobą mogę mówić swobodniej niż z kimkolwiek, bo nikt nie był przy mnie w ten sposób, jak Ty jesteś, z całą wiedzą o mnie, z taką świadomością, wbrew wszystkiemu, pomimo wszystko.”

 Wyczułam Twoją obecność zanim przeszedłeś przez drzwi balkonowe. Po co tu za mną przyszedłeś? Żeby mnie dręczyć? Żeby być blisko mnie doskonale wiedząc, że nie mogę Cię dotknąć, przytulić, pocałować? Ten wieczór, tak jak przypuszczałam okazał się być kompletnym nieporozumieniem. Tylko nasze drugie połówki odnajdywały radość w tej kolacji, rozmawiając i żartując o wszystkim i o niczym. My nie potrafiliśmy. Siedzieliśmy, jak na szpilkach tylko, co jakiś czas włączając się do rozmowy. Nie czułam się swobodnie w Twoim mieszkaniu, wiesz? Źle mi z tym, że dzielisz z Livią tę samą sypialnię oraz łóżko, które kiedyś dzieliłeś ze mną. Czy trzymasz jeszcze na szafce nocnej nasze wspólne zdjęcie? Czy wspominasz dzień, w którym zostało zrobione? Pamiętasz jacy wtedy byliśmy szczęśliwi, radośni oraz zakochani w sobie tak, że nic wokół nas nie istniało? Czy ukradkiem wspominasz wszystkie chwile spędzone wspólnie? Chwile miłości, zwątpienia, bólu, łez, godzenia się? Dlaczego jesteś tutaj ze mną, a nie w środku ze swoją żoną?
Powinieneś stąd iść – powiedziałam słabym głosem unikając kontaktu wzrokowego. Wiedziałam, że jeśli tylko spojrzę w Twoje oczy wszystko trafi szlag. – Wracaj do żony, Andi... Wracaj tam, gdzie jest Twoje miejsce...
Moje miejsce jest przy Tobie, Liso – odezwałeś się podchodząc zbyt blisko mnie. Poczułam Twój oddech na moim karku. Mimowolnie przymknęłam powieki rozkoszując się Twoją bliskością. Co robisz? Co my robimy? – Tęsknisz za mną? – Wyszeptałeś wprost w moje ucho. Zadrżałam. Stanąłeś za mną delikatnie dotykając moich ramion. Czyżbyś próbował mnie objąć?
Andi... Proszę Cię, zostaw mnie samą. Twoja obecność tutaj wszystko komplikuje – westchnęłam jednocześnie poddając się Twojemu dotykowi. Kochałam Cię całą sobą, całą duszą i całym słabym sercem, które wystukiwało rytm tylko dla Ciebie. – Mats, Livia... W końcu się zorientują, dlatego lepiej będzie, jeśli do nich wrócisz...
Nie chcę do nich wracać... Chcę być z Tobą. Zawsze i na zawsze. Tak, jak kiedyś to sobie obiecywaliśmy, pamiętasz? – mruknąłeś. Posuwałeś się za daleko. Przekraczałeś niewidzialną granicę i oboje byliśmy o krok od zdemaskowania swoich uczuć, od spadnięcia w otchłań, z której nie udałoby nam się wydostać. – Sądzę, że brakuje Ci mnie. Mojej obecności. Mojego dotyku na Twoim ciele. Moich pocałunków składanych na Twoich ustach, szyi, piersiach... Och, Liso... Wiem, że tak jest. Wiem, bo mi brakuje Ciebie w równym stopniu. O niczym nie zapomniałem, nie mógłbym... – Mówiłeś, a z moich oczu spłynęły pierwsze łzy. Oczywiście, że cierpiałam z powodu braku Ciebie. Oczywiście, że tęskniłam za tym wszystkim. Tęskniłam za życiem, które mogliśmy wspólnie wieść. Jednak nie chciałam dać Ci tej satysfakcji... Zebrałam się na odwagę i odwróciłam się. Twoje błękitne tęczówki płonęły w ciemności. Pragnęłam się w nich zatracić, tak jak wiele razy przedtem, pragnęłam skosztować Twoich ust, pragnęłam Ciebie.
Przestań, Andi. Dajmy temu spokój. Wybrałeś Livię, nie mnie. To była Twoja i tylko Twoja decyzja, nikt nie zmuszał Cię do jej podjęcia. Zdecydowałeś. Postawiłeś na przywiązanie, a nie na miłość, więc teraz zmagaj się z tym sam, a mnie zostaw. Po prostu mnie zostaw... – oznajmiłam drżącym z powodu nagromadzonych emocji głosem. – Kocham Cię, zawsze będę Cię kochała, ale mam męża. Ty kochasz mnie i również zawsze będziesz mnie kochał, ale masz żonę – Mówiłam dalej, a Twoje spojrzenie stało się pełne bólu oraz zrozumienia. Bo do cholery jasnej zrozumiałeś, a przede wszystkim zawsze wiedziałeś o tym, że to Ty nas przekreśliłeś. Jedną decyzją. Przekreśliłeś nas, nasze plany, marzenia. Wyminęłam Cię chcąc wrócić do środka, a Ty delikatnie musnąłeś moje szczupłe palce swoimi, długimi, które nie raz nie dwa doprowadzały mnie do szaleństwa... – Nie ma już nas, Andi – Powiedziałam na sam koniec odchodząc od Ciebie. Zostawiając Cię samego, pogrążonego w myślach, obracającego w dłoniach dwa kieliszki z czerwonym winem.

 Niecierpliwie czekałam na Ciebie w moim mieszkaniu. Chciałam Cię zobaczyć, zatonąć w Twoich błękitnych tęczówkach, schować się w Twoich silnych ramionach, pocałować Twoje usta. Chciałam, abyś już był, chciałam napawać się Twoją obecnością, Twoim dotykiem, brzmieniem Twojego głosu... Kiedy w końcu rozbrzmiał długo oczekiwany dźwięk dzwonka w podskokach pognałam do drzwi wejściowych, aby Ci otworzyć. Wszedłeś uśmiechając się szeroko, postawiłeś torby na podłodze, po czym otworzyłeś ramiona. Po chwili tonęłam w Twoich objęciach, delektując się Tobą. Twoją bliskością, Twoim zapachem, Twoim oddechem. Gdy złączyłeś nasze usta w długim i namiętnym pocałunku doszło do mnie, że przez całe życie nie chcę już całować innego mężczyzny. Do końca życia pragnę czuć na moich ustach tylko Twoje wargi. Z tęsknoty poddaliśmy się chwili. Zaśmiałam się głośno, kiedy wziąłeś mnie na ręce i zaniosłeś do mojej sypialni. Czule pocałowałeś mnie w skroń. Później muskałeś skórę na mojej szyi, rozpinałeś guziki mojej koszuli, wędrując dłońmi i ustami po moim ciele, doprowadzałeś mnie do ekstazy swoim dotykiem. Ściągnąłeś z siebie kurtkę rzucając ją za siebie, a ja nie mogąc się pohamować od razu pozbyłam Cię bluzy i koszulki rozpoczynając wędrówkę po Twoim szczupłym, acz umięśnionym torsie. Lubiłeś to. Uśmiechałeś się błogo. Było nam ze sobą dobrze. Nasze dłonie zachłannie i niecierpliwie dotykały coraz gorętszych ciał. Niedługo później doprowadzony do granic możliwości złączyłeś nasze ciała w jedność. Oddaliśmy się sobie kolejny raz, odnajdując znajomy rytm, znany tylko nam. Z każdym Twoim ruchem, z każdym mocniejszym pchnięciem czułam, że kocham Cię jeszcze bardziej. O ile kochanie Cię bardziej było jeszcze możliwe... Drżeliśmy pod wpływem wzajemnego dotyku, połączyliśmy się w otchłani namiętności, otumanieni miłością, niegasnącym pożądaniem... Kiedy opuściłeś moje ciało wyszeptałeś, jak bardzo mnie kochasz, że nie wyobrażasz sobie życia beze mnie. Odpowiedziałam Ci tym samym wtulona w Twoje ramiona. Podałeś mi swój podkoszulek, który bez reszty uwielbiałam. Założyłam go na siebie. Pachniał Tobą. W Twoich oczach błysnęły iskierki szczęścia oraz radości. Założyłeś bokserki i powędrowałeś do kuchni. Po kilku chwilach wróciłeś z dwoma parującymi kubkami. Kakao. Uśmiechnęłam się ciepło. Wślizgnąłeś się pod kołdrę podając mi jeden z kubków. Położyłam głowę na Twoim ramieniu. Oboje wpatrywaliśmy się w panoramę Ruhpolding obserwując płatki śniegu unoszące się w powietrzu. Te chwile we dwoje... Mogłyby trwać wiecznie, wiesz?

Tak naprawdę mamy tylko ten wieczór, tę minutę. Nie ma wczoraj, bo już minęło, ani jutra, bo nie wiadomo, czy nadejdzie. Jest tylko Dziś. Cała reszta to wspomnienie, albo marzenie.”

 Leżałem w łóżku, w którym nie raz, nie dwa oddawaliśmy się sobie nawzajem. Livia smacznie spała wtulona w moje ramiona. A ja nie mogłem zasnąć, nie mogłem zamknąć oczu, kiedy byłaś tak blisko, zaledwie za ścianą... Nie chciałaś zostawać na noc, czemu absolutnie się nie dziwiłem, ale Twój mąż przesadził z alkoholem. Zresztą, cała nasza czwórka miała w sobie kilka promili, więc żadne z nas nie chciało niepotrzebnie ryzykować. Zajmowałaś pokój gościnny. Leżałaś obok swojego męża. Czy spałaś? Czy tak, jak ja nie mogłaś wiedząc, że jestem tuż obok, za ścianą? Czy chciałaś, abym to ja w tym momencie był blisko Ciebie, obejmował, tulił, pieścił, całował? Ja tego pragnąłem. Z całej duszy oraz z całego obolałego serca. Miałaś cholerną rację mówiąc mi tyle gorzkich słów na balkonie. To ja wszystko popsułem, przekreśliłem nas. Liso, nie wiem, dlaczego tak Cię skrzywdziłem. Tak nas skrzywdziłem... Być może nie chciałem ranić Livii. O ironio, nas zraniłem jeszcze bardziej. Byłem tchórzem i dupkiem. Zrezygnowałem z miłości i życia u boku kobiety, którą kocham na rzecz przywiązania i stabilności. Byłem i nadal jestem jedynie słabym człowiekiem, który nie ze wszystkim daje radę. Jednak, gdybym wybrał Ciebie osiągnąłbym spokój duszy, byłbym szczęśliwy. Miałbym większą motywację do oddawania skoków, treningów, zawodów. Zawsze wspierałabyś mnie z całych sił, dopingowała, kibicowała... Do końca życia będę dźwigał na swoich barkach ten ciężar, to brzemię... Liso, miłość do Ciebie boli. Jednak może dzięki temu czuć, że jest prawdziwa? Liso, jesteś moją nieuniknioną tragedią...


***

Witam!

Pojawiły się pierwsze retrospekcje z perspektywy Lisy, w kolejnym pojawią się z perspektywy Andreasa :) Mam nadzieję, że się Wam podoba, bo ja osobiście jestem z tego zadowolona :D

Pozdrawiam ;*

piątek, 10 sierpnia 2018

Rozdział trzeci


Jego brak rozrywał mi serce.”

 Tylko Twoja żona mogła wpaść na tak absurdalny pomysł, jakim była kolacja we wspólnym gronie. Tylko Twoja żona mogła uważać mnie za niegroźną przyjaciółkę, która ocierała łzy wzruszenia na Waszym ślubie. Tylko Twoja żona i mój mąż nie wiedzieli, co dzieje się wokół. Czuli, że są przez nas kochani. W końcu to ich poślubiliśmy. To im ślubowaliśmy miłość i wierność aż do śmierci. Nie sobie. Pamiętasz, jak chciałeś mi się kiedyś oświadczyć? Pamiętasz, jak snuliśmy marzenia o przyszłym życiu, które zamierzaliśmy spędzić we dwójkę? Jaka szkoda, że te nadzieje i plany spełzały na niczym... Mats promieniał szczęściem. Całą drogę do kamienicy, w której mieszkaliście paplał wesoło o wszystkim, co ślina na język przyniesie. Nie winiłam go za to. Cieszył się tym, że spędzi czas w gronie bliskich mu osób. Ja próbowałam skurczyć się w sobie. Chciałam zniknąć. Nie chciałam patrzeć na Was. Na szczery uśmiech Livii, który pojawiał się wtedy, gdy na Ciebie spoglądała. Nie chciałam patrzeć na Wasze złączone dłonie. Nie chciałam patrzeć na Was. Na Was razem... Dobry Boże, nie chciałam przekroczyć progu Twojego mieszkania. Andi, jak do cholery mogłeś w nim zostać? Jak mogłeś w nim zamieszkać ze swoją żoną? Jak mogłeś dzielić z nią tę sypialnię, to łóżko...? Andi, jak mogłeś mi to zrobić? Dlaczego nam to zrobiłeś? Dlaczego zgodziłeś się na pomysł Livii? Ta kolacja nie mogła skończyć się dobrze. Nie dla nas. Musiałeś o tym wiedzieć. Wiedziałeś o tym...

 Nim się spostrzegłam Mats już parkował samochód. Jak na prawdziwego dżentelmena przystało otworzył drzwi po mojej stronie. Skinęłam głową. Nie byłam gotowa na to, co miało się zaraz stać. Ani trochę nie przygotowałam się na nadchodzącą katastrofę. Nie przygotowałam się na to, że to Ty otworzysz nam drzwi. W chwili, gdy to zrobiłeś i spojrzałeś na mnie, ja spojrzałam na Ciebie. Wprost w Twoje błękitne oczy. W Twoje oczy, w których zawsze odnajdowałam siebie. Dlaczego tak intensywnie wpatrywałeś się we mnie? Dlaczego czułam, że Twoje spojrzenie przeszywa mnie na wylot? Dlaczego patrząc na Ciebie przepadłam? Dlaczego w Twoim spojrzeniu widziałam miłość do mnie? Czy czułeś to samo patrząc na mnie? Musiałeś... Musiałeś widzieć we mnie miłość i tęsknotę za Tobą, za tym, co mogło być, za tym, kim my mogliśmy być...
Lisa, Mats! Jak dobrze Was widzieć! – usłyszałam wesoły głos Livii. – Co tak stoicie, wchodźcie! Andi, gdzie Twoje maniery? – Zaśmiała się i pocałowała go w policzek. Zakuło mnie serce na ten czuły gest. Livia uściskała nas serdecznie, Ty podałeś Matsowi dłoń. Zastanawiałam się, jak przywitasz się ze mną, a po chwili zupełnie nie przygotowana na tę możliwość tonęłam w Twoich objęciach. O mój Boże, Andi... Twoje ciało blisko mojego ciała. Twoje ręce obejmujące mnie w talii. Twój oddech. Twoje usta. Ty. Cały Ty. Po prostu Ty...
Kocham Cię – usłyszałam Twój szept w moim uchu. Dreszcz wstrząsnął moim ciałem na ten intymny gest. Przełknęłam ślinę. Nie mogłam złapać oddechu. Potrzebowałam się czegoś złapać, a jedynie Twoje silne ramiona mogły pomóc mi przed spadnięciem w nieznaną otchłań.
Kocham Cię – odpowiedziałam również szeptem. Nasi małżonkowie wesoło gawędzili w salonie przekrzykując się wzajemnie. – To będzie... Katorga, wiesz o tym, prawda? – Zapytałam, a Ty pokiwałeś głową.
Ale przejdziemy przez to – oświadczyłeś delikatnie muskając moją dłoń swoją. – Razem. – Dodałeś, po czym wprowadziłeś mnie do salonu. Raz kozie śmierć, czy jakoś tak…

Przez pół nocy wpatrywałem się w sufit i zastanawiałem się, czy zdołam przejść resztę życia, nie całując Twoich ust.”

 Obserwowałem Cię przez cały wieczór. Przez całą kolację. Czułem, że w tym momencie przeżywasz takie same męki, jak ja. Gdy wcześniej chwyciłem Cię w ramiona poczułem się tak, jakbym w końcu znalazł się we właściwym dla mnie miejscu. Bo moje miejsce jest przy Tobie, Liso. Tak, jak Twoje przy mnie. Tak cudownie było przytulać się do Ciebie. Czuć Twoją bliskość. Czuć Ciebie. Gdybym nie popełnił tego błędu, gdybym wybrał Ciebie, już być może bylibyśmy małżeństwem. Tak, jak planowaliśmy... Mats i Livia niczego nie zauważali. Wesoło gawędzili o wszystkim i o niczym. Śmiali się, żartowali, wciągali nas do rozmowy. Odpowiadałaś uśmiechem. Mówiłaś, że jesteś szczęśliwa z Matsem, że dobrze Wam się żyje. Kątem oka spoglądałaś na mnie. Wiedziałem, że kłamiesz. Wiedziałem, że nigdy nie będziesz z nim szczęśliwa. Gdybym postąpił rozważniej zrobiłbym wszystko, aby Cię uszczęśliwić. Aby codziennie widzieć ten uśmiech, dołeczki w policzkach. Odruchowo położyłem swoją dłoń na stole, a Livia momentalnie chwyciła ją w swoją gładząc złotą obrączkę. Spuściłem oczy. Nie chciałem widzieć Twojej reakcji, Twojego bólu. Mats zaśmiał się serdecznie na ten gest, po czym pocałował Cię w policzek. Odwróciłaś głowę w bok dostrzegając nasze ślubne zdjęcie. Tyle utraconych marzeń...
Liso, dolać Ci wina? Mats, na pewno się nie skusisz? – spytała Livia uśmiechając się szeroko. Poprosiłaś o dolewkę.
Ja dziękuję – odparł Twój mąż. – Prowadzę. – Dodał.
To przecież żaden problem! W razie czego pokój gościnny jest do Waszej dyspozycji, prawda, kochanie? – Livia spojrzała na mnie porozumiewawczo.
Jasne – rzuciłem od niechcenia. Również poprosiłem ją o dolewkę czerwonego trunku. Bez tego ani rusz.
Pamiętam, jak kiedyś Lisa musiała zostać u Ciebie na noc Andi, bo tak się spiła, że nie była w stanie dotrzeć do swojej kamienicy – powiedział Mats śmiejąc się głośno. Po chwili dołączyła do niego moja żona, a Ty zamarłaś wpatrując się we mnie. Jednocześnie Twoje spojrzenie powędrowało w kierunku drzwi prowadzących do sypialni... Podchwyciłem je. Po chwili oboje wspominaliśmy tamtą, gorącą, namiętną i pełną pasji noc. Wzajemny dotyk. Pieszczoty. Nasze usta na nagich, spragnionych ciałach... Okrzyki spełnienia, nasze imiona mieszające się z jękami rozkoszy...
Tak, to niewątpliwie było zabawne – potwierdziłem opróżniając kieliszek do dna. Potwierdziłaś to skinieniem głowy. Czyżbym dostrzegł Twoje zaróżowione policzki? Po chwili przepraszając towarzystwo wstałaś od stołu i udałaś się na balkon. Dobry pomysł. Sam potrzebowałem świeżego powietrza. Livia i Mats pogrążyli się w rozmowie o pracy. Uśmiechnąłem się, pocałowałem żonę w czoło, po czym wziąłem dwa kieliszki i podążyłem za Tobą. Oddałbym wszystko za spędzanie takich wieczorów codziennie. Tylko z Tobą. Ja wysłuchiwałbym Ciebie, gdy z pasją mówiłabyś o swojej pracy w pensjonacie. Ty słuchałabyś moich opowieści o treningach, skokach, zgrupowaniach. Wyrażałabyś obawę, strach, jak przed każdym oddanym przeze mnie skokiem. Ja zapewniałbym Ciebie, że nic mi nie grozi. Wspierałabyś mnie. Śmiałabyś się, kiedy mówiłbym o kolejnym szalonym pomyśle Wankiego. Ja dogryzałbym Ci z powodu nielubianej przez Ciebie koleżanki po fachu. Taka byłaby nasza przyszłość. Przyszłość, która przeze mnie nie nadejdzie nigdy...


***

Witam!

No nie mogłam Was dłużej trzymać w niepewności :) Chociaż... To jeszcze nie koniec tego wieczoru, ale postanowiłam to rozdzielić na dwie części :) Jeśli mi się uda pomyśleć nad retrospekcjami to pojawią się w kolejnym rozdziale :)
Tymczasem zostawiam Was z nimi i idę szukać weny na pozostałe dwie historie :D

Pozdrawiam ;*

wtorek, 7 sierpnia 2018

Rozdział drugi


Nie po to czekałam na Ciebie tyle lat, żeby przez kolejne tyle próbować o Tobie zapomnieć.”

 Delikatnie wyswobodziłam się z uścisku śpiącego obok męża i ostrożnie opuściłam ciepłe łóżko. Nie mogłam zasnąć. Pierwsza noc w nowym mieszkaniu, a ja cały czas myślę o Tobie, Andi. Nie potrafię przestać. To chore. I złe. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale pokusa by przywoływać Twoją twarz we wspomnieniach była silniejsza ode mnie. Cicho stąpając na palcach pchnęłam drzwi prowadzące na taras. Opadłam na bujany fotel i zatraciłam się w widoku gwiazd migoczących na granatowym niebie. Myślałam, że to wszystko będzie łatwiejsze, ale myliłam się. Wzięłam ślub z mężczyzną, którego nie kochałam tylko dlatego, że Ty nie potrafiłeś się zdecydować, w którą stronę chcesz iść. Wiedziałeś, że Cię kocham. Ja wiedziałam, że kochasz mnie. Jednak w naszym przypadku miłość nie wystarczyła. Nie mogłam już dłużej czekać, aż podejmiesz decyzję, wiesz o tym, prawda? Wahałeś się pomiędzy mną, a Livią. Byłeś rozdarty między miłością do mnie, a przywiązaniem do niej. W końcu to drugie wygrało. Przyjęłam oświadczyny Matsa, niedługo później Ty poprosiłeś o rękę Livii... Nawet nie zorientowałam się, że płaczę i drżę z powodu nagromadzonych emocji, dopóki nie poczułam ciepłych, obejmujących mnie ramion.
Wszystko w porządku, kochanie? – usłyszałam przy uchu głos mojego męża. Wyczułam w nim strach.
Tak – odpowiedziałam. – Po prostu... Muszę przywyknąć. – Powiedziałam zdobywając się na lekki uśmiech. Mats odwzajemnił mój gest, po czym odwrócił mnie ku sobie i kciukiem zaczął ocierać moje łzy.
Chyba nie jesteś ze mną nieszczęśliwa, co? – zapytał niepewnie, jakby bał się mojej odpowiedzi.
Zgłupiałeś do reszty – zaśmiałam się skradając pocałunek na jego ustach. – Przecież wiesz, że Cię kocham. – Oznajmiłam wiedząc, że moje serce należy do kogoś zupełnie innego.
Ja też Cię kocham – szepnął biorąc moją dłoń w swoją. Wstałam i ruszyłam za nim w kierunku naszej sypialni. – Jesteś dla mnie wszystkim, Liso... Pamiętaj o tym. – Mruknął kładąc się na swojej połowie.
Ty dla mnie też, Mats... – wychrypiałam walcząc sama ze sobą. Przełknęłam łzy. Andi, jak mam o Tobie zapomnieć? Jak zapomnieć o wszystkich chwilach, które razem spędziliśmy? Jak zapomnieć o pocałunkach, namiętnych nocach? Jak zapomnieć o tym, że Cię kocham...?

Pozwoliłem jej odejść, ponieważ wiedziałem, że stać ją na kogoś lepszego, a teraz, kiedy jej nie ma, zastanawiam się, czy nie trzeba było samemu stać się kimś lepszym.”

 Jak zapomnieć o kimś, kto sprawiał, że nawet najgorszy dzień stawał się lepszy? Jak zapomnieć o kimś, z kim dzieliło się najskrytsze obawy i lęki? Jak zapomnieć o kimś, kto sprawiał, że po burzy wychodziło słońce? Och, Liso... Powiedz mi, jak mam o Tobie zapomnieć? O Twoich oczach patrzących na mnie z miłością? O tym, jak uroczo marszczyłaś nos, gdy coś szło nie po Twojej myśli? Jak zapomnieć o wszystkich kradzionych chwilach? O gorących pocałunkach? O wspólnie spędzonych nocach? O Tobie...? Zrezygnowany pokręciłem głową. Byłem bezsilny wobec atakujących mnie zewsząd wspomnień. Im bardziej o tym myślałem, tym bardziej dochodziłem do wniosku, że to wszystko jest tylko i wyłącznie moją winą. Liso, gdybym mógł cofnąć czas... Uwierz mi, nie bałbym się powiedzieć o wszystkim Livii. Wybrałbym Twoją miłość doskonale wiedząc, że Ty również kochasz mnie. Wiem, że w końcu miałaś tego dość. Tego zawieszenia, w którym musiałaś przeze mnie żyć, bo nie potrafiłem podjąć jednej, dojrzałej decyzji. Wiem, że relacja, która nas łączyła nie była łatwa. Nie byliśmy nawet parą, ale to co nas połączyło było tak silne, tak mocne i zarazem tak kruche... Do cholery kochałem Cię przez cały ten czas. Nadal Cię kocham. Wiem, że zachowałem się jak tchórz wybierając Livię ze względu na przywiązanie do jej osoby. Relacja z nią była bezpieczna, a z Tobą było zupełnie inaczej. Byłaś jak wulkan mogący wybuchnąć w każdej chwili, ale właśnie to sprawiło, że tak bardzo do Ciebie lgnąłem. Wiem, że przyjęłaś oświadczyny Matsa, bo nie mogłaś dłużej czekać, aż się zdecyduję. Moment, w którym chwaliłaś mi się przed nosem pierścionkiem zaręczynowym sprawił, że coś we mnie pękło. Naprawdę uwierzyłem, że zrobiłaś to z miłości do niego. Teraz wiem, jak bardzo się pomyliłem. Chciałem się na Tobie zemścić, odegrać, dlatego niewiele później, nie zastanawiając się głębiej nad tym, co robię poprosiłem o rękę Livii. Zgodziła się bez wahania. Przecież nie miała pojęcia o tym, co nas łączy, tak jak nie wiedział o tym Mats... Dobry Boże, jakimi my jesteśmy ludźmi? Krzywdzimy innych, bo nie zdobyliśmy się na szczerość... Och, Liso...
Andreas, kochanie... Co Ty na to, aby zaprosić jutro na kolację Lisę z Matsem? – pytanie zadane przez moją żonę natychmiast przywróciło mnie do bolesnej rzeczywistości.
Słucham? – spytałem głupio. – Dlaczego?
Bo nie widzieliśmy się od czasu naszych ślubów? Bo Mats jest moim znajomym, a Lisa Twoją przyjaciółką? – odpowiedziała pytaniem na pytanie pstrykając mnie w nos.
No nie wiem... – odparłem. Wspólna kolacja? To czysty obłęd.
Pieszczoszku, nie daj się prosić! – zaszczebiotała wesoło. – Korzystajmy z okazji póki możemy... Kiedy powiększy się nam rodzina może być znacznie ciężej. – Dodała, jakby to przesądzało o sprawie. Rodzina. Ja, ona i w przyszłości nasze dzieci... Nie tak to miało być... Nie z nią...
Dobrze – pokiwałem głową na znak zgody. – Skoro to dla Ciebie takie ważne.
Kocham Cię, jesteś najlepszy! – wykrzyknęła z entuzjazmem chwytając za telefon. Kilka sekund później już rozmawiała z Matsem. Twoim mężem. Czy byłaś wtedy w pobliżu? Czy zareagowałaś tak samo jak ja? Czy zdawałaś sobie sprawę, że to skończy się katastrofą?


***

Witam!

Powoli coś się wyjaśnia... Ale bardzo powoli :) Pewnie od czasu do czasu będą pojawiały się tutaj retrospekcje, ale muszę nad tym pomyśleć :)
Czy wspólna kolacja skończy się katastrofą? Tego nie wiem :D A Wy jak myślicie? :D

Pozdrawiam ;*