poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Rozdział czwarty


Z Tobą mogę mówić swobodniej niż z kimkolwiek, bo nikt nie był przy mnie w ten sposób, jak Ty jesteś, z całą wiedzą o mnie, z taką świadomością, wbrew wszystkiemu, pomimo wszystko.”

 Wyczułam Twoją obecność zanim przeszedłeś przez drzwi balkonowe. Po co tu za mną przyszedłeś? Żeby mnie dręczyć? Żeby być blisko mnie doskonale wiedząc, że nie mogę Cię dotknąć, przytulić, pocałować? Ten wieczór, tak jak przypuszczałam okazał się być kompletnym nieporozumieniem. Tylko nasze drugie połówki odnajdywały radość w tej kolacji, rozmawiając i żartując o wszystkim i o niczym. My nie potrafiliśmy. Siedzieliśmy, jak na szpilkach tylko, co jakiś czas włączając się do rozmowy. Nie czułam się swobodnie w Twoim mieszkaniu, wiesz? Źle mi z tym, że dzielisz z Livią tę samą sypialnię oraz łóżko, które kiedyś dzieliłeś ze mną. Czy trzymasz jeszcze na szafce nocnej nasze wspólne zdjęcie? Czy wspominasz dzień, w którym zostało zrobione? Pamiętasz jacy wtedy byliśmy szczęśliwi, radośni oraz zakochani w sobie tak, że nic wokół nas nie istniało? Czy ukradkiem wspominasz wszystkie chwile spędzone wspólnie? Chwile miłości, zwątpienia, bólu, łez, godzenia się? Dlaczego jesteś tutaj ze mną, a nie w środku ze swoją żoną?
Powinieneś stąd iść – powiedziałam słabym głosem unikając kontaktu wzrokowego. Wiedziałam, że jeśli tylko spojrzę w Twoje oczy wszystko trafi szlag. – Wracaj do żony, Andi... Wracaj tam, gdzie jest Twoje miejsce...
Moje miejsce jest przy Tobie, Liso – odezwałeś się podchodząc zbyt blisko mnie. Poczułam Twój oddech na moim karku. Mimowolnie przymknęłam powieki rozkoszując się Twoją bliskością. Co robisz? Co my robimy? – Tęsknisz za mną? – Wyszeptałeś wprost w moje ucho. Zadrżałam. Stanąłeś za mną delikatnie dotykając moich ramion. Czyżbyś próbował mnie objąć?
Andi... Proszę Cię, zostaw mnie samą. Twoja obecność tutaj wszystko komplikuje – westchnęłam jednocześnie poddając się Twojemu dotykowi. Kochałam Cię całą sobą, całą duszą i całym słabym sercem, które wystukiwało rytm tylko dla Ciebie. – Mats, Livia... W końcu się zorientują, dlatego lepiej będzie, jeśli do nich wrócisz...
Nie chcę do nich wracać... Chcę być z Tobą. Zawsze i na zawsze. Tak, jak kiedyś to sobie obiecywaliśmy, pamiętasz? – mruknąłeś. Posuwałeś się za daleko. Przekraczałeś niewidzialną granicę i oboje byliśmy o krok od zdemaskowania swoich uczuć, od spadnięcia w otchłań, z której nie udałoby nam się wydostać. – Sądzę, że brakuje Ci mnie. Mojej obecności. Mojego dotyku na Twoim ciele. Moich pocałunków składanych na Twoich ustach, szyi, piersiach... Och, Liso... Wiem, że tak jest. Wiem, bo mi brakuje Ciebie w równym stopniu. O niczym nie zapomniałem, nie mógłbym... – Mówiłeś, a z moich oczu spłynęły pierwsze łzy. Oczywiście, że cierpiałam z powodu braku Ciebie. Oczywiście, że tęskniłam za tym wszystkim. Tęskniłam za życiem, które mogliśmy wspólnie wieść. Jednak nie chciałam dać Ci tej satysfakcji... Zebrałam się na odwagę i odwróciłam się. Twoje błękitne tęczówki płonęły w ciemności. Pragnęłam się w nich zatracić, tak jak wiele razy przedtem, pragnęłam skosztować Twoich ust, pragnęłam Ciebie.
Przestań, Andi. Dajmy temu spokój. Wybrałeś Livię, nie mnie. To była Twoja i tylko Twoja decyzja, nikt nie zmuszał Cię do jej podjęcia. Zdecydowałeś. Postawiłeś na przywiązanie, a nie na miłość, więc teraz zmagaj się z tym sam, a mnie zostaw. Po prostu mnie zostaw... – oznajmiłam drżącym z powodu nagromadzonych emocji głosem. – Kocham Cię, zawsze będę Cię kochała, ale mam męża. Ty kochasz mnie i również zawsze będziesz mnie kochał, ale masz żonę – Mówiłam dalej, a Twoje spojrzenie stało się pełne bólu oraz zrozumienia. Bo do cholery jasnej zrozumiałeś, a przede wszystkim zawsze wiedziałeś o tym, że to Ty nas przekreśliłeś. Jedną decyzją. Przekreśliłeś nas, nasze plany, marzenia. Wyminęłam Cię chcąc wrócić do środka, a Ty delikatnie musnąłeś moje szczupłe palce swoimi, długimi, które nie raz nie dwa doprowadzały mnie do szaleństwa... – Nie ma już nas, Andi – Powiedziałam na sam koniec odchodząc od Ciebie. Zostawiając Cię samego, pogrążonego w myślach, obracającego w dłoniach dwa kieliszki z czerwonym winem.

 Niecierpliwie czekałam na Ciebie w moim mieszkaniu. Chciałam Cię zobaczyć, zatonąć w Twoich błękitnych tęczówkach, schować się w Twoich silnych ramionach, pocałować Twoje usta. Chciałam, abyś już był, chciałam napawać się Twoją obecnością, Twoim dotykiem, brzmieniem Twojego głosu... Kiedy w końcu rozbrzmiał długo oczekiwany dźwięk dzwonka w podskokach pognałam do drzwi wejściowych, aby Ci otworzyć. Wszedłeś uśmiechając się szeroko, postawiłeś torby na podłodze, po czym otworzyłeś ramiona. Po chwili tonęłam w Twoich objęciach, delektując się Tobą. Twoją bliskością, Twoim zapachem, Twoim oddechem. Gdy złączyłeś nasze usta w długim i namiętnym pocałunku doszło do mnie, że przez całe życie nie chcę już całować innego mężczyzny. Do końca życia pragnę czuć na moich ustach tylko Twoje wargi. Z tęsknoty poddaliśmy się chwili. Zaśmiałam się głośno, kiedy wziąłeś mnie na ręce i zaniosłeś do mojej sypialni. Czule pocałowałeś mnie w skroń. Później muskałeś skórę na mojej szyi, rozpinałeś guziki mojej koszuli, wędrując dłońmi i ustami po moim ciele, doprowadzałeś mnie do ekstazy swoim dotykiem. Ściągnąłeś z siebie kurtkę rzucając ją za siebie, a ja nie mogąc się pohamować od razu pozbyłam Cię bluzy i koszulki rozpoczynając wędrówkę po Twoim szczupłym, acz umięśnionym torsie. Lubiłeś to. Uśmiechałeś się błogo. Było nam ze sobą dobrze. Nasze dłonie zachłannie i niecierpliwie dotykały coraz gorętszych ciał. Niedługo później doprowadzony do granic możliwości złączyłeś nasze ciała w jedność. Oddaliśmy się sobie kolejny raz, odnajdując znajomy rytm, znany tylko nam. Z każdym Twoim ruchem, z każdym mocniejszym pchnięciem czułam, że kocham Cię jeszcze bardziej. O ile kochanie Cię bardziej było jeszcze możliwe... Drżeliśmy pod wpływem wzajemnego dotyku, połączyliśmy się w otchłani namiętności, otumanieni miłością, niegasnącym pożądaniem... Kiedy opuściłeś moje ciało wyszeptałeś, jak bardzo mnie kochasz, że nie wyobrażasz sobie życia beze mnie. Odpowiedziałam Ci tym samym wtulona w Twoje ramiona. Podałeś mi swój podkoszulek, który bez reszty uwielbiałam. Założyłam go na siebie. Pachniał Tobą. W Twoich oczach błysnęły iskierki szczęścia oraz radości. Założyłeś bokserki i powędrowałeś do kuchni. Po kilku chwilach wróciłeś z dwoma parującymi kubkami. Kakao. Uśmiechnęłam się ciepło. Wślizgnąłeś się pod kołdrę podając mi jeden z kubków. Położyłam głowę na Twoim ramieniu. Oboje wpatrywaliśmy się w panoramę Ruhpolding obserwując płatki śniegu unoszące się w powietrzu. Te chwile we dwoje... Mogłyby trwać wiecznie, wiesz?

Tak naprawdę mamy tylko ten wieczór, tę minutę. Nie ma wczoraj, bo już minęło, ani jutra, bo nie wiadomo, czy nadejdzie. Jest tylko Dziś. Cała reszta to wspomnienie, albo marzenie.”

 Leżałem w łóżku, w którym nie raz, nie dwa oddawaliśmy się sobie nawzajem. Livia smacznie spała wtulona w moje ramiona. A ja nie mogłem zasnąć, nie mogłem zamknąć oczu, kiedy byłaś tak blisko, zaledwie za ścianą... Nie chciałaś zostawać na noc, czemu absolutnie się nie dziwiłem, ale Twój mąż przesadził z alkoholem. Zresztą, cała nasza czwórka miała w sobie kilka promili, więc żadne z nas nie chciało niepotrzebnie ryzykować. Zajmowałaś pokój gościnny. Leżałaś obok swojego męża. Czy spałaś? Czy tak, jak ja nie mogłaś wiedząc, że jestem tuż obok, za ścianą? Czy chciałaś, abym to ja w tym momencie był blisko Ciebie, obejmował, tulił, pieścił, całował? Ja tego pragnąłem. Z całej duszy oraz z całego obolałego serca. Miałaś cholerną rację mówiąc mi tyle gorzkich słów na balkonie. To ja wszystko popsułem, przekreśliłem nas. Liso, nie wiem, dlaczego tak Cię skrzywdziłem. Tak nas skrzywdziłem... Być może nie chciałem ranić Livii. O ironio, nas zraniłem jeszcze bardziej. Byłem tchórzem i dupkiem. Zrezygnowałem z miłości i życia u boku kobiety, którą kocham na rzecz przywiązania i stabilności. Byłem i nadal jestem jedynie słabym człowiekiem, który nie ze wszystkim daje radę. Jednak, gdybym wybrał Ciebie osiągnąłbym spokój duszy, byłbym szczęśliwy. Miałbym większą motywację do oddawania skoków, treningów, zawodów. Zawsze wspierałabyś mnie z całych sił, dopingowała, kibicowała... Do końca życia będę dźwigał na swoich barkach ten ciężar, to brzemię... Liso, miłość do Ciebie boli. Jednak może dzięki temu czuć, że jest prawdziwa? Liso, jesteś moją nieuniknioną tragedią...


***

Witam!

Pojawiły się pierwsze retrospekcje z perspektywy Lisy, w kolejnym pojawią się z perspektywy Andreasa :) Mam nadzieję, że się Wam podoba, bo ja osobiście jestem z tego zadowolona :D

Pozdrawiam ;*

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie będę inna i przyznam rację dziewczynom, bo ja też mam ochotę ryczeć jak bóbr. Szczerze to ja byłam pewna, że na tym balkonie zadzieje się coś innego - jakieś szybkie i owiane tajemnicą pocałunki albo wpadną sobie w ramiona nie przejmując się obecnością bliskich osób tuż obok. Tak tylko się zastanawiam skąd ty dziewczyno bierzesz tyle emocji? Nie każdy jest w stanie to zagwarantować, a ty dobierasz wszystko w tak odpowiedni sposób, że mam wrażenie, jakby to działo się naprawdę. Myślałam, że szybko dojdzie do rozwodów i wrócą do siebie, a tu widać, że Andreas ma swoje za uszami, a Lisa perfekcyjnie stara się nie wpaść w jego ramiona, chociaż to przynosi tej dwójce ogromny ból. Kochana mnóstwo weny, bo nawet nie wiesz jak bardzo czekam na retrospekcję z perspektywy skoczka, bo to co wydarzyło się u Lisy było magiczne. Ściskam :*

      Usuń
  2. Jak zawsze po przeczytaniu czegoś tutaj. Mam ochotę płakać...😟☹ Historia Lisy i Andreasa jest do bólu smutna, a równocześnie przez to, taka piękna.
    Ich rozmowa na balkonie to czysta perfekcja. Ile tam było uczuć.
    Nie dziwię się jednak Lisie, że postanowiła to ostatecznie zakończyć. W końcu obydwoje są w małżeństwach, a to już nie przelewki. Zwłaszcza, że wyglada na to, że to wszystko wina Andreasa i jego niezdecydowania. Z czystej wygody i może strachu? Wybrał stabilną przyszłość u boku Livii. Dopiero po czasie, uświadamiając sobie swój ogromny błąd. Bo to nie przyzwyczajenie, a miłość powinna być czynnikiem decydującym o wyborze partnera na całe życie. Szkoda, że pan Wellinger tak późno to zrozumiał.
    Ta retrospekcja mnie dobiła. 😭😭 Oni byli ze sobą tacy szczęśliwi i bezgranicznie w sobie zakochani, a teraz wszystko przepadło. Tak mocno im współczuję...
    Czekam na kolejny rodział z niecierpliwością. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Rany boskie, muszę powtórzyć słowa Camille, bo ja też po każdej lekturze tego opowiadania mam ochotę ryczeć 😓
    Miłość Andreasa i Lisy jest tragiczna. Przypomina mi trochę Romeo i Julię, tylko mam nadzieję że twoi bohaterowie skończą inaczej.
    Andi pozwolił sobie na zbyt dużo podczas tej kolacji. Przynajmniej takie jest moje zdanie. Jego wyznania i bliskość podczas gdy jego żona była tak jakby za ścianą...Odważnie.
    Popieram Lise i podziwiam, że mimo miłości która darzy chłopaka, potrafiła go odrzucić. Dziewczyna jednak zachowała trzeźwy myślenie i pomimo silnych emocji i przeszłości łączącej tej dwójki powiedziała NIE.
    Retrospekcja była super. Poznaliśmy co nieco wspomnien i nie moge się doczekać tego samego tyle że z perspektywy Andiego!
    Życzę dużo weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. To i ja się powtórzę. Po każdym rozdziale mam ochotę płakać.
    Nie mam pojęcia czemu Andreas zostawił Lisę . Kiedy tak mocno ja kocha. Dla mnie to zupełne nieporozumienie.
    Całym sercem jestem za Lisą że znalazła w sobie siłę i zdołała wyjść z balkonu. Andreas nie powinien się tak zachowywać. Przecież za ścianą byli ich partnerzy. W każdej chwili ktoś mógł wejść na ten balkon. Chłopak zawalił . I niestety teraz oboje muszą ponosić tego konsekwencje.
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem! Żeby Ci nie przyszło do głowy mnie gonić ^^
    Znowu wprowadzasz mnie w stan depresji. Ale wręcz nie mogę się nie zgodzić z Lisą! Andi mądry po szkodzie! "Moje miejsce jest przy Tobie, Liso" więc dlaczego ciole Bawarski (Boże, ja dzisiaj przedawkowałam to słowo) nie powiedziałeś jej tego wcześniej? Sam dokonał wyboru, więc czego teraz oczekuje? Dlaczego ją bardziej rani swoimi słowami? Ugh, to jest tak proste, że aż skomplikowane! A najgorsze jest to, że wyjście jest jedno, ale żadne z nich nie postawi tego kroku, nie chcąc ranić swoich współmałżonków. Ale ... ironia losu jest taka, że nie decydując się na zakończenie tej farsy, ranią ich jeszcze bardziej zmuszając do życia w iluzji szczęścia.
    I znowu mam kompleksy!

    OdpowiedzUsuń
  6. Matko jakie to jest śliczne 😍
    To opowiadanie jest tak cholernie smutne, ale nieskazktelnr i piękne zarazem ❤️
    Jestem zaskoczona przebiegiem rozmowy na balkonie, bo spodziealama się szczerze, że dojdzie tam do wikesychw czułości typu pocałunki czy uściski, ale dobrze, że Lisa nie uległa Andiemu 😏 To mogłoby być niebezpieczne dla nich obu że względu na ich połówki 🙄
    Ta retrospekcja.. Wow 😱😱😱 Taka magiczna i piękna 😁🤩
    Dobrze, że dziewczyna zdecydowała się to zakończyć bo skoro Andreas podjął taką decyzję to teraz niestety, ale musi ponieść jej konsekwencje 😏
    Pozdrwiam i weny 😘

    OdpowiedzUsuń
  7. Z każdym kolejnym rozdziałem, mam coraz więcej łez w oczach. To opowiadanie jest takie smutne, że powinna być informacja, a o konieczności wyposażenia się w pudełko chusteczek, przed rozpoczęciem czytania.
    Mam szczerą ochotę przywalić Andreasowi w łeb. Co jak co, ale zachował się jak skończony głupek. Okej, rozumiem, że nie chciał krzywdzić Livii, ale czy naprawdę sądził, że mógłby być szczęśliwy u boku kobiety, której nie kocha.
    Szkoda, że tak późno zorientował się, jaki błąd popełnił. Wyplątanie się z tego będzie bardzo, bardzo trudne. W końcu ma żonę, Lisa ma męża… I teoretycznie ich życie w końcu się układa.
    Tak strasznie jest mi ich żal. Są w sobie zakochani po uszy, żyć bez siebie nie mogą, a przez jeden głupi błąd, teraz cierpią.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  8. wzruszam się jak małe dziecko! nie pamietam kiedy ostatnio tak miałam przy jakimkolwiek opowiadaniu na bloggerze. Jesteś po prostu mistrzynią w oddawaniu stu procentowych emocji bohaterów. To jest coś, o co trudno, a ty to robisz z taką lekkością, ze nie da się nie kochać tego co tworzysz. Wszystko wydaje się tu takie proste: zerwać swoje dotychczasowe związki i dać porwać się prawdziwej miłości, no ale skoro bohaterowie mają takie opory, to z pewnością to, co było kiedyś sprawiło, ze teraz mimo, ze wydaje się to być proste - wcale takie nie jest.
    Czekam na kolejną dawkę tego wspaniałego opowiadania i zapraszam cię tez do mnie, może ci się spodoba... upewnijmnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. 24 year old Research Assistant II Isahella Newhouse, hailing from Rimouski enjoys watching movies like "Rise & Fall of ECW, The" and Taekwondo. Took a trip to Muskauer Park / Park Muzakowski and drives a Savana 3500. Dowiedz sie tutaj

    OdpowiedzUsuń