poniedziałek, 26 listopada 2018

Rozdział ósmy

I jeśli to w porządku, będę Cię wciąż kochać, bo nie mogę złamać tym sobie serca...”

 Wypowiadając słowa mówiące o tym, że nie rozwiodę się z Matsem z bólem serca patrzyłam Ci w oczy. Kochałam Cię tak bardzo, ale nie mogłam postąpić inaczej. Nie mogłam go skrzywdzić, nie byłam w stanie wyznać mu prawdy. Nie mogłam poświęcić go, aby wieść szczęśliwe życie z Tobą. Spóźniliśmy się, Andi. Wiedziałeś o tym. Wiedziałeś, że Twoja decyzja o rozwodzie z Livią tego nie zmieni. Musiałeś to wiedzieć.
Liso… – odezwałeś się wpuszczając mnie do środka. Niepewnie przekroczyłam próg Twojego mieszkania. – Nie możesz nam tego zrobić, słyszysz? – Potrząsnąłeś mną lekko.
Mogę, Andi. I zrobię to. Nie mogę tak po prostu wyznać mu prawdy… Nie jestem Tobą – powiedziałam walcząc z pojawiającymi się łzami.
Liso! Kochamy się, nie możemy bez siebie istnieć. Skoro ja odważyłem się na ten krok, Ty również dasz radę. Będę Ci towarzyszyć, sam mogę powiedzieć o wszystkim Matsowi. Wiem, że koncertowo spieprzyłem tę sprawę, wiem, że to wszystko jest moją winą, ale… Kocham Cię do utraty tchu i drugi raz nie pozwolę Ci odejść, rozumiesz? Należymy do siebie. I nic, ani nikt tego nie zmieni. Liso, proszę Cię, spójrz na mnie – poprosiłeś, a ja podniosłam wzrok napotykając Twoje niebieskie tęczówki. Przepadłam. Po raz kolejny. Rozpłakałam się, jak mała dziewczynka, a Ty bez chwili zastanowienia przygarnąłeś mnie do siebie zamykając w mocnym uścisku. Czule głaskałeś mnie po włosach, abym się uspokoiła. Trwałeś przy mnie.
Andi… Nie mogę, nie dam rady – wyszeptałam z trudem odsuwając się od Ciebie. Pokręciłeś jedynie głową nie dopuszczając do siebie moich słów. Złapałeś mnie za rękę i gestem przekazałeś, abym usiadła z Tobą na kanapie. Tak też uczyniłam. – Jestem na to wszystko za słaba, Andi – Powiedziałam oddychając ciężko. – Oddałabym życie, zrobiłabym wszystko, by być z Tobą, ale nie potrafię jeszcze bardziej skrzywdzić Matsa… Tyle dla mnie poświęcił, tyle dla mnie zrobił…
Liso… Jesteś z nim tylko i wyłącznie przez moją głupotę. Jesteś mu wdzięczna za wszystko, co dla Ciebie zrobił. Jednak… Nie kochasz go. I nigdy go nie pokochasz, bo nie będziesz w stanie. Ty i ja… Liso, będziesz w stanie, kiedyś w przyszłości wychowywać z nim dzieci? Będziesz w stanie cieszyć się z macierzyństwa wiedząc, że nie kochasz ich taty? Będziesz w stanie zapewnić im dom pełen ciepła oraz miłości żyjąc z mężczyzną, do którego czujesz tylko i wyłącznie wdzięczność? – spytałeś, a ja pokręciłam głową. Nowe łzy spłynęły mi po twarzy chowając się z moich włosach. Spojrzałeś na mnie z miłością, po czym czule zacząłeś uwalniać moje policzki od nadmiaru łez scałowując je jedna po drugiej. Moje serce zadrżało. Zabiło mocniej. Twój dotyk. Twoja bliskość. Ty.
Andreas… Chcę tego wszystkiego z Tobą – poddałam się. – Chcę stworzyć z Tobą rodzinę z naszych marzeń, to z Tobą chcę wychowywać dzieci, to z Tobą chcę spędzić resztę życia… – Mówiłam obserwując, jak na Twoją twarz wpływa lekki uśmiech. – Kocham Cię, Andreas – Wyznałam obrysowując kontur Twoich warg palcem. Westchnąłeś, po czym nachyliłeś się nade mną łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.
Kocham Cię, Lisa – odpowiedziałeś wyznaniem na wyznanie. – Obiecuję Ci, że przejdziemy przez to wszystko razem – Złapałeś moją dłoń w swoją i z czułością ją głaskając przyłożyłeś do swojego serca.
Razem… – szepnęłam składając pocałunek na Twojej dłoni.
Na zawsze – dodałeś przytulając mnie mocno. W tym momencie uwierzyłam, że naprawdę mamy szansę spełnić marzenia o wielkiej miłości. O wspólnym życiu. O rodzinie…

Straciłem swą wiarę w miłość… Dzisiaj wieczorem znów wierzę. Moje serce było rozbitym miejscem, teraz znów to wszystko czuję...”

 Trzymając Twoją drżącą dłoń z niepokojem patrzyłem na Twój uroczy domek, który zamieszkiwałaś wspólnie z Matsem. Przełknąłem głośno ślinę ściskając Cię mocniej. Odpowiedziałaś tym samym, po czym razem ruszyliśmy na przód. Zdecydowaliśmy, że razem powiemy Matsowi o wszystkim. Trzęsłaś się z powodu nagromadzonych emocji, a ja robiłem wszystko, by choć w pewnym stopniu Ci pomóc. Weszłaś pierwsza, a ja zaraz za Tobą przygotowując się na najgorsze.
Dlaczego mi to zrobiłaś?! – Mats zaatakował Cię bez uprzedzenia. Pojawił się w długim korytarzu z furią wypisaną na twarzy. Przerażona cofnęłaś się o krok, a ja poczułem narastającą we mnie złość.
Nie wrzeszcz na nią! – podniosłem głos stając w Twojej obronie. – Lisa nie jest niczemu winna!
Och, czyżby? – zakpił zataczając się. Zza jego cienia wyłoniła się Livia. Przymknąłem powieki prosząc o cierpliwość. Mogłem się tego spodziewać. – Twoja żona powiedziała mi o wszystkim! – Wrzasnął.
Widzę – powiedziałem przyciągając Cię do siebie.
To ja… To ja miałam Ci wyznać prawdę – odezwałaś się cicho. – Mats… Wiem, że mnie nienawidzisz, sama nienawidzę siebie za to, co Ci zrobiłam… Co Wam zrobiłam – Dodałaś spoglądając na Livię. – Nie powinnam była brać z Tobą ślubu nie kochając Cię. Postąpiłam podle i zdaję sobie z tego sprawę. Jednak prawda jest taka, że kocham Andreasa – Wyznałaś spuszczając głowę w dół.
Kochasz Andreasa – prychnął pod nosem. – A ja do cholery kocham Ciebie! Co Ty sobie myślałaś?! Co Wy sobie myśleliście aż tak bardzo zabawiając się naszym kosztem?! Ja i Livia żyliśmy w przekonaniu, że jesteśmy przez Was kochani, a Wy… Wzięliście z nami ślub dla zabawy, próbowaliście stworzyć z nami rodzinę dla zabawy… Jesteście okropnymi ludźmi! – Wykrzyczał zbliżając się do Ciebie. Instynktownie stanąłem przed Tobą, by w stanie, w jakim się znajdował nie zrobił Ci krzywdy.
Mats… – załkałaś.
To, że Livia zgodziła się na rozwód z Tobą, Andreas nie znaczy, że ja dam rozwód Lisie! – powiedział, a ja spojrzałem na niego przerażony. – Ta kobieta jest moją żoną i to się nie zmieni! Będę o nią walczył, bo ją kocham! Livia się poddała, ale ja nie mam takiego zamiaru! Liso, jesteś moja i tylko moja! – Zwrócił się do Ciebie, a Ty spanikowana wtuliłaś się w moje ramię.
Po moim trupie! – oznajmiłem kipiąc ze złości. – Livia, wiem, że Cię skrzywdziłem, ale nie powinnaś była mówić Matsowi o wszystkim. To zadanie należało do Lisy – Powiedziałem patrząc na moją, jeszcze żonę.
Nie będziesz mi mówić, co mam robić, Andreas – wysyczała.
Andi… – jęknęłaś. – Chodźmy stąd – Poprosiłaś, a ja skinąłem głową. – Mats… Nie zmusisz mnie, abym z Tobą została. Kocham Andreasa, a nie Ciebie. Wiem, że popełniłam ogromny błąd wychodząc za Ciebie i żałuję tego, ale nie masz prawa mi tego utrudniać… Nie możesz o mnie walczyć, bo nie ma o kogo… Nie zostanę z Tobą. Moje miejsce jest przy Andreasie – Wyrzekłaś z niepokojem obserwując jego reakcję. Cofnął się, jakby porażony Twoimi słowami. Chciał coś powiedzieć, ale żadne słowa nie mogły opuścić jego gardła. Zamiast tego zrozpaczony osunął się po ścianie rzucając w nas szklaną butelką po alkoholu. Roztrzaskała się o ścianę i w kawałkach opadła na drewniane panele. – Mats… – Zaczęłaś, ale przyłożyłem Ci dłoń do ust. Zrozumiałaś. Posłałem Livii przepraszające spojrzenie i wyprowadziłem nas z Twojego domu. Szłaś ze mną oddychając z trudem. Wsiadając do mojego samochodu starłaś łzę z policzka. Pogłaskałem go z czułością, dając Ci wsparcie.
Liso… Pamiętaj o tym, że cokolwiek, by się nie działo, przejdziemy przez to wszystko. Razem – szepnąłem.
Razem. Na zawsze – powtórzyłaś moje słowa wypowiedziane przed paroma godzinami. Ja i Ty. Nie ja i Livia. Nie Ty i Mats. Ja i Ty. My. Razem, już na zawsze…


***

Witam!

Chyba wczorajsze drugie miejsce Andiego tak na mnie podziałało :) Ale to dobrze! ^^ Mam nadzieję, że teraz to już pójdzie z górki, tym bardziej, że do końca pozostały dwa rozdziały i epilog :) 
Jak widzicie Lisa jednak dała się przekonać... A czy Mats będzie jej utrudniał rozwód? Dowiecie się tego w kolejnym rozdziale :) 

Panie Red Bull, nie mogę się przyzwyczaić! :D 


Pozdrawiam ;* 

niedziela, 18 listopada 2018

Rozdział siódmy

Widocznie życie wolało nas osobno.”

 Rozpamiętywałam dotyk i smak Twoich ust, w ciszy delektowałam się barwą Twojego głosu i nie dopuszczałam do siebie Twoich słów odnośnie walki o nas. Nie ma nas, Andreas. Powinieneś zrozumieć to już jakiś czas temu. Jest Mats. Jest Livia. Nie my. Nie mogłeś tak po prostu przyjeżdżać do mnie, całować mnie i mówić o wspólnej przyszłości, która, jak dobrze oboje wiemy nigdy nie nadejdzie. Nie mogłeś o nas walczyć, bo nie było o kogo. Wiedziałam o tym. Ty o tym wiedziałeś. Jednak jakaś część mnie ciągle marzyła o wspólnym życiu, które nigdy nie nadejdzie. Marzyłam o Tobie w każdej sekundzie istnienia. Marzyłam o naszym ślubie, o niedzielnych porankach, o naszych dzieciach wskakujących nam do łóżka. Marzyłam o wspólnym kibicowaniu Tobie. O zaciskaniu kciuków, o dmuchaniu Ci pod narty, o drżeniu ciała i niepokoju, gdy zasiadałeś na belce. Czy Livia w pełni zaakceptowała Twoją pasję? Czy miała podobne marzenia związane z Twoją osobą? Kochała Cię, podobnie, jak ja. Miała Cię. Ja nie… Tak bardzo bym chciała, abyśmy w porę porozmawiali ze sobą szczerze, abyśmy wyznali sobie swoje uczucia… Chciałabym, abyś nie bał się przyszłości ze mną, chciałabym, abyś wybrał mnie… Zrozumiałeś to wszystko. Szkoda, że o wiele za późno, szkoda, że dopiero wtedy, gdy nie mieliśmy już żadnych szans na szczęśliwe i poukładane życie. Weszłam do pustej i zimnej sypialni. Wyciągnęłam z dna szafy Twój wyciągnięty podkoszulek i założyłam go na siebie. Często, kiedy byłam sama robiłam to. Chciałam być wtedy bliżej Ciebie… Wyobrażałam sobie Twoją obecność, Twoje oczy, Twój uśmiech, Twój dotyk. Czasami błądziłam. Wydawało mi się, że naprawdę jesteś. Że jesteś mój, że jesteś ze mną. Rozczarowanie, gdy uświadamiałam sobie bolesną prawdę było nie do opisania. Wiedziałam, że życie marzeniami i chorą iluzją nie przyniesie niczego dobrego. Nie czułam się swobodnie przy Matsie, coraz trudniej przychodziło mi oszukiwanie go. Nie zasługiwał na to. Kochał mnie. Pragnął ze mną tego wszystkiego, czego ja pragnęłam z Tobą. Jednak… Jak miałam mu to dać? Jak miałam spędzić z nim resztę życia, które jest oparte na kłamstwie? Jak miałam wychowywać z nim nasze dzieci marząc o tym, by były Twoje…? Jak, Andi? Znasz odpowiedź na to pytanie? Potrafisz mi jej udzielić? Potrafisz mi powiedzieć, jak mam bez Ciebie funkcjonować? Wracasz do mnie w każdym śnie, na nowo wpadam w Twoją sieć, z której nie potrafię się wyplątać. Czy kiedykolwiek zdołam się z Ciebie wyleczyć? Czy zdołam przeboleć fakt, że gdzieś tam żyją nasze dzieci, których nigdy nie będziemy mieć? Jak zignorować fakt krzyku miłości, który mnie otacza? Myślisz, że uda mi się wymazać z pamięci smutne momenty zastępując je tymi naszymi, szczęśliwymi? Nigdy nie chciałam dopuścić do tego, abyś aż tak bardzo wpłynął na mnie, na moje życie, na moje myśli, słowa, uczucia… Nie miałam w planach pokochać Cię aż tak bardzo… Nie miałam tego w planach… Dźwięk telefonu oderwał mnie od myśli o Tobie.
Halo? – spytałam nie patrząc na wyświetlacz.
Lisa? – po drugiej stronie usłyszałam głos Danieli. – Masz pojęcie, co się stało?
Nie… Daniela, proszę Cię, nie strasz mnie. Coś z Andim?! – spanikowałam.
Andreas… Andreas chce rozwieść się z Livią – powiedziała szeptem, a ja upuściłam telefon. Andi… Coś Ty najlepszego zrobił?

Gdybym miał napisać, jak wygląda świat bez Ciebie, po prostu zostawiłbym pustą stronę.”

 Livia wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem wypisanym na twarzy. Nie chciała przyjąć do siebie słów, które przed chwilą wypowiedziałem. Jednak zrobiłem to. Odważyłem się. Wiem, że spóźniłem się w czasie o nasze śluby, ale nie mogłem żyć bez Ciebie, Liso. Rozumiesz to, prawda? Na pewno. Przecież Ty również nie możesz funkcjonować beze mnie. Jeszcze będziemy razem, obiecuję Ci to.
Andreas… Nie rozumiem… Dlaczego? – wyszeptała ze łzami w oczach. – Przecież niedawno wzięliśmy ślub, wydawało mi się, że wszystko jest między nami w porządku, że się kochamy. Coś zrobiłam? Coś przeoczyłam? – Zastanawiała się na głos, a ja czułem się, jak najgorszy człowiek na ziemi. Krzywdziłem ją, by zdobyć własne szczęście.
Nie, Livio… Ty nic nie zrobiłaś – westchnęłam. – To wszystko moja wina. Od samego początku.
Andi, nie rozumiem Cię. Możesz mówić jaśniej? Skąd ten pomysł z rozwodem, do cholery? Dlaczego…?
Livia… Nie kocham Cię. Nigdy Cię nie kochałem i nigdy Cię nie pokocham – wyznałem czując do siebie obrzydzenie. Wyjawiłem jej najgorszą z możliwych prawd. Niemal czułem ból jej serca, gdy moje słowa w końcu do niej dotarły.
Nie kochasz mnie…? Nigdy mnie nie kochałeś…? Więc, dlaczego mi się oświadczyłeś? Dlaczego wziąłeś ze mną ślub…?
Nie mogę… Nie jestem w stanie Ci tego powiedzieć. Znienawidzisz mnie do końca życia i nie będę Cię za to winił.
Ta decyzja należy do mnie! – krzyknęła podejmując walkę. – Chcę wiedzieć…
Po wzięciu głębokiego oddechu wyznałem jej całą prawdę. O mnie. O Tobie, Liso. O nas. O naszej miłości, o moim błędzie, który zaważył na wszystkim. Gdy skończyłem spojrzałem na jej twarz. W jej oczach widziałem łzy oraz furię. Miała do tego prawo. Miała prawo do wszystkiego.
Livia…
Oboje jesteście podłymi i zakłamanymi ludźmi, którzy ranią innych! – wrzasnęła wymierzając mi policzek. – Andreas… Zabawiłeś się mną w najgorszy z możliwych sposobów, wziąłeś ze mną ślub obiecując gruszki na wierzbie, podczas gdy cały czas kochałeś Lisę. Przez tyle lat naszego związku żyłam w kłamstwie… Zdradzałeś mnie, oszukiwałeś, zadałeś ból, po którym się nie podniosę… Kocham Cię, a Ty… Jesteś skurwysynem bez serca. Myślisz, że wyznanie prawdy wszystko załatwi? Myślisz, że gdy polecisz do Lisy, aby powiedzieć jej, że zażądałeś rozwodu to przyjmie Cię z otwartymi ramionami? Pomyślałeś o Matsie? Pomyślałeś o tym, że Lisa może nie będzie chciała rozwodu, aby go nie ranić? Czy do cholerny jasnej nie mogliście pomyśleć wcześniej, zanim zrujnowaliście nam życie?!
Livia, ja… Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Żałuję tego, co się stało. Żałuję, że tak z Tobą postąpiłem. Nie zasługujesz na to. Nigdy nie zasługiwałaś. Lisa również cierpi przeze mnie i przez moje niezdecydowanie. To wszystko jest wyłącznie tylko moją winą, żadnej z Was. Jednak… To Lisę kocham ponad życie, ponad wszystko. Livia, tak bardzo Cię przepraszam… – powiedziałem czując się tak, jakbym tracił grunt pod nogami.
Nie mam ochoty na Ciebie patrzeć, nie mam ochoty z Tobą rozmawiać, nie mam ochoty przebywać z Tobą w jednym pomieszczeniu po tym wszystkim… W jednej chwili tak wiele straciłeś w moich oczach. Jesteś zerem, Andreas – oznajmiła ściągając z palca złotą obrączkę. – Chcesz rozwodu, proszę bardzo. Dostaniesz go. Nie będę na siłę zatrzymywała przy sobie mężczyzny, który mnie nie kocha. Walka o Ciebie nie ma sensu. Nigdy nie miała. Nie wiem, czy mam Ci dziękować za to, że w końcu po tylu latach dotarło do mnie, jak wielką idiotką byłam… Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. Jak mogłam pokochać kogoś takiego, jak Ty? – Mówiąc to wyszła z mieszkania nie spojrzawszy na mnie. Nie umiałem na to odpowiedzieć. Nie wiedziałem, jak ktokolwiek mógł mnie pokochać, bo ja w tej chwili nienawidziłem samego siebie.

 – Wellinger, czy Ty upadłeś na głowę? – spytał mój niezawodny przyjaciel popijając piwo. – Jak mogłeś wyjawić Livii absolutnie całą prawdę?
Nie wiem, Wanki! – krzyknąłem. – Musiałem jej to powiedzieć, musiałem zażądać rozwodu… Kocham Lisę, do cholery.
Wiem o tym! Wiem, że zawsze ją kochałeś, nawet wtedy, gdy jako Twój świadek musiałem patrzeć, jak rujnujesz sobie życie. Wiem, że ona kocha Ciebie, ale myślisz, że postąpi tak samo, jak Ty? Że wyjawi Matsowi prawdę, że skrzywdzi go tak bardzo, jak Ty skrzywdziłeś Livię? To tak nie działa! Andi, zadziałałeś impulsywnie, w ogóle tego nie przemyślałeś. Jak chcesz powiedzieć Lisie o tym wszystkim? Jak w ogóle możesz stawiać ją w takiej sytuacji?
Do cholery, Wanki! Jesteś moim przyjacielem, czy nie?
Jestem, ale to nie oznacza, że będę pochwalał każdą Twoją decyzję. Zwłaszcza tak idiotyczną, jak ta. Nie rozumiem Cię. Dlaczego dopiero teraz? Dlaczego po Waszych ślubach? Dlaczego nie wcześniej?
Bo byłem cholernym tchórzem, który bał się wspólnej przyszłości z Lisą mimo że pragnąłem jej od zawsze… Kiedy zrozumiałem, co zrobiłem ona machała mi przed nosem pierścionkiem zaręczynowym. Myślałem wtedy, że naprawdę pokochała Matsa, dlatego niewiele myśląc oświadczyłem się Livii. Później dotarło do mnie, co zrobiłem. Dotarło o wiele za późno…
Andi, niestety nie jestem w stanie Ci pomóc… – westchnął bezradnie. – Zostawię Cię teraz, musisz pobyć z tym sam – Oznajmił i wyszedł pozostawiając mnie z wszechogarniającą pustką.

 Już od kilku godzin siedziałem w pustym mieszkaniu wpatrując się w ścianę. Livia zapewne udała się do rodziców, a ja nie miałem odwagi, by chociaż do niej zadzwonić i zapytać, jak się czuje. Ale, jak może czuć się osoba, która dowiedziała się takich parszywych rzeczy od swojego męża i o swoim mężu? Liso… Kto udzieli nam wskazówek, jak mamy żyć? Kto, jeśli nie my sami poradzimy sobie z otaczającą nas rzeczywistością? Dzwonek do drzwi oderwał mnie od myślenia o Tobie. Nie wiedziałem, kogo się spodziewać… A na pewno nie spodziewałem się, że ujrzę Ciebie, Liso. Stałaś przede mną. Łzy spływały Ci po twarzy, a Ty patrzyłaś na mnie z cierpieniem w oczach. Wstrzymałem oddech czekając na Twój ruch.
Nie rozwiodę się z Matsem, Andreas. Nie zostawię swojego męża dla Twojego widzimisię.


***

Witam!

Cześć, skoki <3
Mam nadzieję, że wraz z rozpoczęciem nowego sezonu zimowego wena wróci mi całkowicie :) 
Powolutku zbliżamy się do końca... :) W związku z tym, jak myślicie, jak dalej potoczą się losy Lisy i Andiego? ^^

Pozdrawiam ;*