„Tego o czym z Tobą milczałam, nie
zapomnę do końca życia.”
Beznamiętnym
wzrokiem, z obojętnym wyrazem twarzy spoglądałam na spakowane
pudła, w których zmieściło się moje dotychczasowe życie. To
śmieszne... To tak jakbym próbowała schować Cię tam, abyś mimo
wszystko był przy mnie, był świadkiem mojego małżeńskiego
życia. Pokręciłam głową mimowolnie gładząc pierścionek
zaręczynowy i złotą obrączkę, którą mój mąż włożył na
mój palec niecały miesiąc temu. Czy przez ten czas zapomniałam o
Tobie? Nie. Czy przez ten czas potrafiłam spojrzeć w oczy mężowi
nie widząc w nich Ciebie? Nie. Czy przez ten czas mój ból stał
się mniejszy? Nie. Czy przez ten czas kontaktowaliśmy się ze sobą?
Nie. Czy byłam z nim szczęśliwa tak jak z Tobą? Nie. Czy on
potrafił zastąpić mi Ciebie? Nie. Czy przestałam Cię kochać?
Nie. Czy kiedykolwiek przestanę? Nie. Będę Cię kochała do końca
moich dni. Ciebie, nie mojego męża, z którym planuję wspólną
przyszłość, z którym dziś mam się wprowadzić do uroczego domku
na przedmieściach Ruhpolding. Och, Andi, czy Ty byłeś szczęśliwy
ze swoją żoną? Czy choć przez chwilę pomyślałeś o mnie, o
tym, co razem przeszliśmy, o tym, co mieliśmy jeszcze razem
przejść? Czy kochałeś mnie...? Po raz kolejny moje spojrzenie
powędrowało na spakowane pudła. Ogarnęło mnie jakieś dziwne
uczucie, uczucie końca, bezsensownej pustki... Skierowałam swoje
kroki do sypialni. Och, Andi, czy pamiętasz...? Rozejrzałam się po
pustym pokoju przywołując wspomnienia chwil spędzonych tutaj z
Tobą. Po raz ostatni sprawdziłam, czy wzięłam ze sobą wszystkie
rzeczy. Uchyliłam drzwi szafy, a na jej dnie ujrzałam męski,
powyciągany podkoszulek. Łzy momentalnie zaczęły pojawiać się w
moich oczach, gdy schyliłam się i wzięłam go w swoje ręce.
Napawałam się jego widokiem, wtuliłam się w niego wdychając Twój
zapach. Być może wydawało mi się, że nadal go czuję, ale
Twojego zapachu nie zapomnę nigdy. Spojrzałam na panoramę miasta i
rozpłakałam się jak mała dziewczynka. Andi, dlaczego przestaliśmy
o siebie walczyć? Dlaczego wspólnymi siłami zabiliśmy naszą
miłość? Dlaczego w tym momencie nie ma Cię przy mnie, abym mogła
wtulić się w Twoje silne ramiona i płakać do utraty tchu?
Dlaczego nie szepczesz mi do ucha kojących słów? Dlaczego nie
kołyszesz mnie delikatnie, abym się uspokoiła? Dlaczego w tym
momencie przebywasz ze swoją ukochaną żoną, a nie ze mną?
Dlaczego...? Dźwięk otwieranych drzwi przywrócił mnie do
rzeczywistości. Szybko otarłam policzki rękoma i kilkakrotnie
zamrugałam powiekami, aby ukryć ślady łez.
– Cześć kochanie! –
usłyszałam w korytarzu głos mojego męża. – Jesteś gotowa na
przeprowadzkę? – Zawołał podekscytowany. Nie. Nie jestem. I
nigdy nie będę.
– Tak! – odkrzyknęłam
rzucając podkoszulek na łóżko. – A Ty? – Zapytałam wychodząc
mu na spotkanie.
– Jestem na to gotowy od
pierwszej chwili, w której Cię ujrzałem, Liso – powiedział
całując mnie w czoło.
– Och... To zupełnie jak
ja, Mats... – oznajmiłam bez przekonania. Nawet jego imię w
moich ustach miało gorzki smak. Andi brzmiało rozkosznie, niemal
słodko, zachęcająco...
– Będziemy razem
szczęśliwi – zapewnił uśmiechając się czule. Pokiwałam
jedynie głową. Mats zaczął opróżniać moje mieszkanie w
kamienicy z kartonowych pudeł, a ja w ostatniej chwili schowałam do
torby Twój podkoszulek. Powinnam z Tobą skończyć, ale głupia i
naiwna część mnie chciała mieć Twoją namiastkę w obecnym
życiu...
"Zraniłem, chociaż kochałem. Pozwoliłem Ci odejść nie walcząc o Ciebie.
"Zraniłem, chociaż kochałem. Pozwoliłem Ci odejść nie walcząc o Ciebie.
Teraz pozostaje mi smak najgorszego uczucia, jakie istnieje...
Nienawiść do samego siebie."
Wnosiłem pudła z rzeczami
mojej żony do mojego mieszkania w Monachium jednocześnie
zastanawiając się, dlaczego jej rzeczy nie są Twoimi rzeczami.
Zagryzłem wargi, żeby powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu.
Wszystko było nie tak. Moje życie było nie tak. Jak miałem
normalnie funkcjonować bez Ciebie? Jak miałem wytrzymać rozłąkę
z Tobą? Jak mogłem żyć bez widywania Cię codziennie? Jak
miałem oddychać, gdy Ty nie oddychałaś tym samym powietrzem? Jak
mogłem pozwolić Ci odejść? Dlaczego pozwoliłem Ci zawrzeć
związek małżeński z mężczyzną, który nie był mną? Och,
Liso, dlaczego...? Jak miałem wykrzesać z siebie chęć do
skakania, skoro Ciebie nie było w pobliżu?
– Andi, czemu się tak
wleczesz? – spytała Livia, a jakże moja żona doganiając mnie na
schodach. – W takim tempie nie wniesiemy moich rzeczy do jutra! –
Zaśmiała się znikając w głębi mieszkania znajdującego się na
trzecim piętrze. Gdyby tylko wiedziała, że w ogóle nie chciałem
ich wnosić...
– Przecież mamy czas –
odparłem niemrawo, odkładając jedno z pudeł na dywan w salonie.
– Mamy całe życie –
poprawiła mnie wesoło, a ja poczułem się tak, jakbym spadał w
przepaść. Jakby nic nie mogło mnie uratować. – To wspaniale,
prawda? – Zaświergotała całując mnie w policzek. Powstrzymałem
odruch, by od razu nie zetrzeć śladu jej ust z mojej twarzy.
– Oczywiście –
zapewniłem ją kierując się do sypialni. Och, Liso, czy
pamiętasz...? Livia oznajmiła, że schodzi na dół, aby porozmawiać
w spokoju przez telefon z mamą. Przyjąłem to do wiadomości i
rzuciłem się na łóżko wzdychając ciężko. Nawet Wasze imiona
zaczynały się taką samą literą... Tyle, że Twoje, Liso zawsze
wypowiadałem z czułością, delikatnością, miłością... A
wypowiadając imię żony nie mogłem wydobyć z siebie żadnych
cieplejszych uczuć. Liso, co my zrobiliśmy? Dlaczego do cholery, to
nie z Tobą urządzam wspólne mieszkanie? Jesteś szczęśliwa z
Matsem? Tak jak byłaś szczęśliwa ze mną? Kochasz go? Tak jak
mnie kochałaś? Odwróciłem się na bok spostrzegając ramkę z
naszym wspólnym zdjęciem leżącą na szafce, po lewej stronie
łóżka. By być bliżej Twojego serca, tak mi wtedy powiedziałaś,
pamiętasz? Ostrożnie wziąłem ją do ręki dotykając przez szkło
Twojej twarzy. Twoje błyszczące oczy. Iskierki, jakimi obdarzałaś
tylko mnie. Twój uśmiech. Twoje rozkoszne dołeczki w policzkach.
Twoja dłoń obejmująca mnie w pasie. Mój wzrok skierowany na
Ciebie. Hej, wiesz, że już wtedy wiedziałem, że będę Cię
kochał przez całe życie? W moich uszach rozbrzmiał Twój śmiech.
Perlisty, wesoły, Twój... Napawałem się Twoim widokiem. Naszym
widokiem. Szczęśliwi, beztroscy... Otrzeźwiły mnie kroki Livii
zbliżającej się do sypialni. Szybko włożyłem ramkę do szafki i
odwróciłem się.
– Kocham Cię, Andi –
powiedziała wtulając się we mnie mocno.
– Tak... Ja Ciebie też kocham, Lis... Livio – odpowiedziałem całując ją w skroń. Czy tak ma teraz wyglądać moje życie?
***
– Tak... Ja Ciebie też kocham, Lis... Livio – odpowiedziałem całując ją w skroń. Czy tak ma teraz wyglądać moje życie?
***
Witam!
Wiem, że pisałam pod prologiem, że zacznę tę historię po zakończeniu którejś wcześniejszej, ale złapałam wczoraj wenę, więc postanowiłam ją wykorzystać :) Może to rozpoczęcie Letniego Grand Prix tak na mnie zadziałało :D
Pozdrawiam ;*