wtorek, 22 stycznia 2019

Rozdział dziesiąty

Kiedy znajdziesz kogoś, kto sprawia, że się uśmiechasz, a nawet śmiejesz, i przy kim czujesz się dobrze… Nie możesz tak po prostu pozwolić mu odejść, tylko dlatego, że się boisz.”

 Z szerokim uśmiechem wpatrywałam się w Ciebie oraz w Twoje poczynania. Krok po kroku zaczęliśmy realizować nasze wspólne marzenia. Uroczy domek usytuowany na przedmieściu Ruhpolding z widokiem na piękne góry był naszym celem numer jeden. Ten dom znacznie różnił się od tego, który zamieszkiwałam z Matsem po ślubie. Teraz miałam mieszkać z Tobą, z osobą, którą kocham najbardziej na świecie, z osobą, bez której nie wyobrażam sobie dalszego życia. Tak powinno być od samego początku… Niestety, by w końcu uświadomić sobie oczywistą prawdę musieliśmy posunąć się do skrzywdzenia dwóch niewinnych osób, ale było to jedyne rozsądne wyjście z tej sytuacji. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyśmy nie spróbowali, gdybyśmy nie odważyli się na rozwód. Moje życie byłoby pasmem nieodwracalnego cierpienia i podejrzewałam, że Twoje również. Na szczęście do samego końca walczyłeś o mnie, walczyłeś o naszą miłość…
Kochanie, gdzie mam powiesić ten obraz? – spytałeś przyprawiając mnie o cichy śmiech.
Tam… Po prawej! – wskazałam, a Ty bez wahania wykonałeś moje polecenie. Omiotłam spojrzeniem cały ten bałagan, kartony zagradzające przejścia, kurz umiejscowiony na meblach i pozwoliłam sobie na chwilę oddechu. Opadłam na prowizoryczny dywan przy kominku i z zafascynowaniem zaczęłam wpatrywać się w buchające płomienie. – Andreas… – Powiedziałam, a Ty oderwałeś się od wykonywanej czynności i spojrzałeś na mnie z uwagą. – Usiądziesz obok mnie?
Nie musisz mnie pytać o takie rzeczy – zaśmiałeś się i objąłeś mnie ramieniem. Zaciągnęłam się zapachem Twoich perfum, Twoim zapachem i poczułam, że tak do samego końca powinno wyglądać nasze życie. – Nareszcie jestem w stu procentach szczęśliwy – Szepnąłeś całując mnie w szyję. Przyjemny dreszcz wstrząsnął całym moim ciałem.
Ja również, Andi – odpowiedziałam wtulając się w Ciebie mocniej. – Obiecaj mi, że już nigdy nie pozwolimy sobie odejść… Obiecaj mi, że cokolwiek się stanie zawsze będziemy razem… Bez względu na wszystko.
Obiecuję Ci to, Liso – mruknąłeś i pocałowałeś mnie w czoło. – Niech ten domek będzie pierwszym krokiem do początku wszystkiego innego.
Ale lepszego – dodałam i pstryknęłam Cię w nos. Uśmiechnąłeś się promiennie i ten uśmiech sprawił, że uwierzyłam, uwierzyłam, że już nic, ani nikt nie będzie w stanie nas rozdzielić.

Czuję prawdziwe szczęście, gdy mogę złapać Cię za rękę...”

 Spacerując uliczkami zasypanego Ruhpolding i trzymając Cię za rękę czułem, że w końcu wszystko układa się po naszej myśli. Byłaś moim promyczkiem radości Liso i nie mogłem pozwolić, aby ten promień kiedykolwiek zgasł. Nareszcie mogłem bez przeszkód wpatrywać się w Twoje błyszczące oczy, mogłem godzinami podziwiać Twój piękny uśmiech oraz urocze dołeczki w policzkach. Mogłem ze śmiechem znosić Twoje głupotki, mogłem z czystą przyjemnością spełniać Twoje marzenia, nareszcie mogłem być przy Tobie codziennie. Mogłem budzić się i zasypiać u Twojego boku, mogłem cieszyć się Twoją obecnością w naszym domku, mogłem uśmiechać się radośnie słysząc Twój melodyjny śmiech. W końcu byliśmy razem. Ty i ja Liso. Bez żadnych przeszkód, bez obwiniania siebie nawzajem o wszystkie krzywdy. Wiedziałem, że zbudowaliśmy to szczęście na nieszczęściu innych osób i nie byłem z tego dumny, jednak gdybym musiał podjąć tę decyzję jeszcze raz, zrobiłbym to bez wahania. Dla Ciebie. Dla siebie. Dla nas.
Gdzie my idziemy, Andi? – spytałaś w pewnym momencie.
Poczekaj cierpliwie jeszcze kilka minut – powiedziałem.
Dobrze wiesz, że cierpliwość nie jest moją mocną stroną!
Wiem, nie musisz mi o tym przypominać – parsknęłam. – Spójrz przed siebie… Naprawdę nie domyślasz się, gdzie Cię prowadzę? – Spytałem, a Ty z uwagą zaczęłaś wpatrywać się w otaczającą Cię okolicę. Gdy zdałaś sobie sprawę, że znajdujemy się w miejscu naszego pierwszego spotkania, że znajdujemy się na na górze Hochfelln oniemiałaś z zachwytu.
Andi… – szepnęłaś. – Nie zapuszczałam się w te rejony od bardzo dawna, od czasu Twojego ślubu…
Ja również – odpowiedziałem stając za Tobą. Oparłaś głowę na moim ramieniu, a ja oplotłem Cię rękoma w tali. – To miejsce jest nasze, w końcu wiąże się z nim jedno z najważniejszych momentów naszego życia…
Tak, nigdy nie zapomnę tego, jak schodziłeś z tego szczytu z Wankim i tego, jak przy okazji mnie poturbowałeś – powiedziałaś z wyrzutem, a ja parsknąłem śmiechem.
Wiem, że przeze mnie wylądowałaś w szpitalu z nogą w gipsie, ale… To tutaj się poznaliśmy…
I to zapamiętajmy – rzekłaś, a ja zgodziłem się z Tobą bez wahania. Po krótkiej chwili walki z samym sobą poprosiłem, abyś się odwróciła. Zdziwiona wykonałaś moje polecenie, by sekundę później krzyknąć cicho. – Andi… – Wyjąkałaś wpatrując się we mnie klęczącego przed Tobą.
Wydaje mi się, że słowa są zbędne w tej chwili… Po tym wszystkim, co musieliśmy przejść, by być razem… Liso… Uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? – spytałem przełykając ślinę.
Oczywiście, że tak, Andi – odpowiedziałaś, a ja wsunąłem Ci na palec błyszczący pierścionek. – Bez Ciebie jestem niczym… Kocham Cię, Andreas – Wyszeptałaś w moje usta.
A ja kocham Ciebie, Liso. Bez Ciebie nie istnieję…


***

Witam! 

Mam nadzieję, że jesteście zadowolone z takiego obrotu spraw :) 
Został jeszcze epilog...

Pozdrawiam ;* 

6 komentarzy:

  1. I to jeszcze jak jestem zadowolona z takiego obrotu sprawy. 😃
    Ogromnie się cieszę, że w życiu Lisy i Andreasa nareszcie zagościł spokój i szczęście.
    W końcu mogą cieszyć się byciem ze sobą razem i planować wspólną przyszłość. Po tych wszystkich przeciwnościach i cierpieniu jakiego doświadczyli przez swoje nieodpowiednie wyboru i pochopne decyzje.
    Teraz pozostaje im tylko spełniać wspólne marzenia, jak to o wspólnym domu. W którym na pewno będą bardzo szczęśliwi.
    Oświadczyny Andreasa były cudowne. 😍 Wybrał na nie wprost doskonałe miejsce. Choć może ich pierwsze spotkanie nie było zbyt fortunne, a na pewno dość bolesne dla Lisy. To jednak w tym miejscu rozpoczęła się ich historia. Więc już na zawsze pozostanie dla nich magiczne i wyjątkowe.
    No i tym razem Andi oświadczył się odpowiedniej dziewczynie. Lepiej późno niż wcale...
    Czekam z olbrzymią ciekawością na epilog, choć niewątpliwie trudno będzie mi się z nimi pożegnać.

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak powinno być od samego początku :) Andreas i Lisa, a nie Andreas i Livia bądź Lisa i Mats. Przeznaczenia i prawdziwej miłości nie da się oszukać :) To niemożliwe, aby zamienić jedną osobę na drugą. Lisa i Mats któregoś dnia zrozumieją, że mogą być im tylko wdzięczni. Oczywiście powinni poznać prawdę przed ślubami, ale przeszłości nie da się już zmienić. Stało się. Najważniejsze jednak, że ta iluzja szczęścia prysnęła jak bańka mydlana. Na pewno znajdą kogoś, z kim będą tak szczęśliwi jak Andreas z Lisą :) Życzę im tego.
    Jest już dom z marzeń, więc teraz pora na poważny związek :) Na całe szczęście z tymi właściwymi osobami. Obydwoje popełniali w przeszłości błędy, ale one są po to, aby wyciągać z nich wnioski i czegoś się nauczyć. Jestem pewna, że dzięki temu, ich związek będzie silny i żadne z nich nigdy się nie podda i zawsze będzie walczyć o szczęście. Nawet w krytycznych momentach!
    Czekam z niecierpliwością na Epilog, chociaż to smutne, że już koniec :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogromnie się cieszę że Andreas i Lisa są w końcu razem szczęśliwi. Od dawna im się to należało. Oni byli dla siebie przeznaczeni. O niepotrzebnie tylko cierpieli bez siebie . W tych bezsensownych związkach na które oboje się zgodzili.
    Z drugiej strony jest mi smutno , że został nam tylko epilog. Bo tak bardzo uwielbiam to opowiadanie. I nie chce się z nim rozstawać.
    Pozdrawiam cieplutko 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Ehh kurczaki taka radosna scenka powinna być na samym wstępie, bo chociaż nie zniszczyli by życia osobom, z którymi wzięli ślub i udawali tak wielce zakochanych. Czy tylko mi się wydaje, że w tym epilogu była żona Andreasa oraz były mąż Lisy przypomną nam o swoim istnieniu? Lubię czytać o tym ich szczęściu, bo to mega urocze, ale jak musisz kończyć, to ja cię nie namowię do zmiany decyzji. Weny i ściskam

    OdpowiedzUsuń
  5. Przybywam! 😁
    Genialne ❤️
    Andreas i to zabranie Lisy na tą górę było cudne i jak pięknie zaplanowane 😊 Cieszę się, że im się w końcu układa j wiodą i mam nadzieję wieść będą szczęśliwe życie 😁
    Pizdrawiam i weny 😘

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem jakim cudem nie skomentowałam tego rozdziału. Musiałam po prostu o tym zapomnieć. Przepraszam więc za taką obsuwę.
    Przyznam jednak, że nie bardzo wiem, co napisać. Ten rozdział był po prostu totalnie słodki i uroczy. Tak strasznie się cieszę, że Andreas i Lisa w końcu odnaleźli swoje szczęście. Należało im się to od życia. W końcu mają wymarzony dom i mogą sobie wszystko poukładać. A Livia i Mats na pewno też niedługo zrozumieją, że dostali szansę od życia, by znaleźć prawdziwą miłość.
    Oświadczyny Andreasa były cudne. Genialny pomysł z zabraniem ukochanej do miejsca tak wspaniałych wspomnień. Mam nadzieję, że teraz liczba takich miejsc i niesamowitych wspomnień będzie tylko rosła.
    To tyle. Nie pozostaje mi nic innego jak z niecierpliwością czekać na epilog.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń