poniedziałek, 4 lutego 2019

Epilog

Zachowujemy tę miłość na fotografii… Stworzyliśmy te wspomnienia dla siebie, tam, gdzie nasze oczy nigdy się nie zamykają, nasze serca nigdy się nie łamią, a czas jest na zawsze zatrzymany...”

 Zewsząd otaczał mnie tłum kibiców, którzy wspierali swoich ulubieńców w ostatnim konkursie 69. Turnieju Czterech Skoczni w austriackim Bischofshofen. Ja kibicowałam Tobie, Andi i zaciskałam mocno kciuki przed każdym Twoim skokiem. Pozbierałeś się, wróciłeś do mistrzowskiej formy, która nie opuszczała Cię od początku sezonu. Miałeś coś do udowodnienia niedowiarkom oraz przede wszystkim sobie. Prowadziłeś w tym prestiżowym Turnieju od pierwszego konkursu i nie zamierzałeś oddać nikomu innemu wygranej. Chciałeś pokazać, że Mistrz powrócił na właściwe tory, a ja starałam się ze wszystkich sił, by Ci w tym pomóc. W końcu Ty i ja tworzyliśmy siłę. Wiedzieliśmy, że bez niej bylibyśmy niczym. Kiedy spostrzegłam, że sadowisz się na belce startowej zacisnęłam kciuki. Byłeś w gazie. Byłeś na prowadzeniu. Skakałeś jako ostatni. Wiedziałam, że dasz z siebie wszystko, że wygrasz, że staniesz na najwyższym stopniu podium w konkursie, jak i w całym Turnieju. Zasługiwałeś na to. Po chwili podziwiałam Twoją nienaganną sylwetkę w locie oraz idealny telemark. Uniosłeś dłonie w geście triumfu. Ja podskakiwałam w miejscu jak wariatka machając niemiecką flagą. Wygrałeś. Osiągnąłeś swój cel. Zapiszczałam z uciechy, gdy obok Twojego imienia i nazwiska pojawiła się oczekiwana jedynka. Odetchnąłeś z ulgą i tonąłeś w uściskach kolegów z drużyny. Przyjąłeś gratulacje od swojego rodaka, Svena Hannawalda. Na Twojej twarzy zagościł szeroki uśmiech, bowiem dołączyłeś do grona zwycięzców wszystkich czterech konkursów. Byłeś tam obok Svena, Kamila Stocha oraz Ryoyu Kobayashiego. Dałeś radość niemieckim kibicom, którzy skandowali Twoje imię ciesząc się, że po upływie tylu lat niemiecki skoczek odniósł triumf. Widziałam radość w Twoich pięknych błękitnych oczach. Byłeś szczęśliwy. I jeśli Ty byłeś szczęśliwy ja również byłam. Uzupełnialiśmy się wzajemnie. Byliśmy jednością. Na zawsze.
Lisa! – usłyszałam Twój głos zanim zupełnie znienacka pojawiłeś się obok i porwałeś mnie w swoje ramiona. – To wszystko dla Ciebie – Wyszeptałeś obdarzając mnie pocałunkiem.
To Twój sukces, Andi – sprostowałam gładząc Cię po policzku. – Jestem z Ciebie dumna – Powiedziałam przytulając się do Ciebie. Objąłeś mnie mocniej. Poczułam Twoje łzy zanim podniosłam wzrok, by na Ciebie spojrzeć.
To nic takiego – mruknąłeś szybko. – Po prostu… Jestem szczęśliwy, wiesz?
Wiem, Andi – odparłam. – Kiedy Ty jesteś szczęśliwy ja również jestem szczęśliwa…

Możesz mnie schować w naszyjniku, który dostałaś, kiedy miałaś szesnaście lat… Niedaleko swojego serca, tam, gdzie powinienem być, zatrzymany głęboko w Twojej duszy...”

 – I ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie opuszczę Cię aż do śmierci… – wypowiedziałem słowa przysięgi małżeńskiej patrząc głęboko w Twoje oczy, w których od początku ceremonii kłębiły się łzy. Oboje wiedzieliśmy. Oboje wiedzieliśmy, że gdyby nie błąd popełniony kilka lat temu od dawna bylibyśmy małżeństwem. Jednak potrafiliśmy zawalczyć o siebie oraz o swoją miłość. Teraz nieważna była utracona przeszłość oraz nasz ślub z niewłaściwymi osobami. Teraz ważna byłaś Ty, Liso. Ja byłem ważny. Ważne było nasze szczęście, nasze uczucie, my. I nasza wspólna przyszłość. Kiedy powtórzyłaś słowa przysięgi łza spłynęła z mojego policzka. Nie przejmowałem się tym. Liczyłaś się tylko Ty.
Andreasie, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności… – wyszeptałaś i włożyłaś mi na palec złoty krążek. Taki sam, którym ja przed paroma sekundami ozdobiłem Twój. Kiedy zostaliśmy ogłoszeni mężem i żoną zalałaś się łzami, a ja schyliłem się i scałowałem każdą z nich, by chwilę później złączyć usta z Twoimi ustami. Udało się nam. Zwyciężyliśmy. Omiotłem spojrzeniem świątynię, w której pojawili się najbliżsi oraz rodzina. Spojrzałem na Wankiego i Danielę, którzy ponownie pełnili funkcję naszych świadków. Ale tym razem nie popełniliśmy żadnego błędu. Tym razem wszystko było tak, jak sobie wymarzyliśmy dawno temu. Gdy parę godzin później zmęczona opuściłaś salę weselną pognałem za Tobą, jak wariat.
Liso…
Andreas… – zaczęłaś podchodząc do mnie. – Jesteś dla mnie wszystkim, wiesz o tym, prawda? – Spytałaś, a ja pokiwałem głową. – Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało i nie chcę w tym życiu nikogo innego. Tylko Ciebie. To z Tobą chcę przeżywać wszystko na nowo, z Tobą chcę dzielić radości oraz smutki. Będę kochać Ciebie i tylko Ciebie do końca moich dni – Oznajmiłaś złączając nasze dłonie.
Kochanie… Jestem szczęściarzem, że Cię mam. Pragnę obdarowywać Cię miłością każdego dnia, bo tylko Twoja obecność w moim życiu potrafi nadać mu blask oraz sens. Wiele przeszliśmy, ale pokonaliśmy każdą przeszkodę, daliśmy sobie radę ze wszystkim. Popełniliśmy ogromne błędy, ale wyciągnęliśmy z nich wnioski. I dzięki temu jesteśmy teraz razem jako mąż i żona… – Powiedziałem. – Jesteś kobietą moich snów, jesteś moją wymarzoną, jesteś moją przyjaciółką, jesteś moją miłością, jesteś moją bratnią duszą… Jesteś najcenniejsza i najukochańsza. Obiecuję Ci, że będziemy szczęśliwi do końca naszych dni. Razem…
Kocham Cię, Andreasie Wellingerze – oznajmiłaś z przekonaniem.
Kocham Cię, Liso Wellinger – szepnąłem i spostrzegłem, że Twoją twarz ozdabia najpiękniejszy uśmiech świata. Było warto przejść przez to wszystko właśnie dla niego. Dla Twojego uśmiechu, który będę podziwiał przez całe życie. – Dla Ciebie wszystko, Liso…
Dla Ciebie wszystko, Andi…

KONIEC.


***

Witam!

Za bardzo nie wiem, co mam napisać... Może po prostu napiszę, że jestem niezwykle zadowolona z tej historii oraz z tego, że udało mi się oddać wszystkie emocje, które we mnie siedziały przy tworzeniu kolejnych rozdziałów. Chciałam stworzyć dramę no i dramę stworzyłam :D Ale nie mogłam skończyć dramą, bo nie lubię smutnych zakończeń. To dobrze, prawda? :D 

Z tego miejsca chciałam podziękować Wam wszystkim za czytanie, za każdą opinię oraz każdy komentarz, który powodował uśmiech na mojej twarzy i motywował do dalszego pisania :) To wspaniale mieć takie Czytelniczki jak Wy! Dziękuję! <3 


(Andi żegna się z Wami tak...^^)


(... albo tak! :D <3) 

Ach, tyle wspomnień! <3 

Pozdrawiam ;* 

8 komentarzy:

  1. Ach ^^ uwielbiałam tą historię, jej styl i dlatego smutno mi się robi, że to już koniec. Aczkolwiek jest to szczęśliwy koniec :) Nazywałam to opowiadanie dramatem i powodem do mojej depresji, o czym doskonale wiedziałaś ^^ Ale! Po każdym złym okresie czasu wychodzi słoneczko. Andi i Lisa od samego początku byli dla siebie stworzeni, dlatego mimo tych wszystkich kłód które życie rzuciło im pod nogi, do czego również sami doprowadzili, odnaleźli drogę do siebie i do wspólnego szczęścia :) Dzięki swojej ukochanej, Andi podniósł się na nogi i odzyskał formę. A raczej motywację do ciężkiej pracy, co przyniosło efekty w postaci wygrania Turnieju Czterech Skoczni :) A coś czuję, że to nie ostatni jego sukces ^^
    Na sam koniec zostali małżeństwem, co powinno się wydarzyć kilka lat wcześniej. Ale lepiej późni, niż wcale :) Możliwe, że obydwoje musieli dojrzeć do wspólnego życia. A że po drodze popełnili wiele błędów, cóż, każdy jej popełnia. Ważne, aby wyciągnęli z nich wnioski :)
    Ta historia była idealna!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny epilog. <3 😍 Aż się wzruszyłam.
    Od samego początku pokochałam tę historię i jest mi teraz strasznie przykro, że dobiegła już końca.
    Najważniejsze jednak, że wszystko skończyło się szczęśliwie i nareszcie jest na swoim miejscu.
    Andi i Lisa są ze sobą szczęśliwi, a ich miłość mimo wszelkich przeciwności może triumfować.
    Andi odniósł wspaniały sukces wygrywając Turniej Czterech Skoczni i to w stylu najlepszych. W dodatku w końcu zostali z Lisą małżeństwem. Naprawiając tym samym błąd sprzed lat.
    Chyba nikt nie potrafi mówić piekniej o miłości od nich, a wiadomo kogo to zasługa. Dlatego też dziękuję Ci za stworzenie tej przepięknej historii, która na długo zostanie w mojej pamięci. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak mocno uwielbiałam tą historię . Że nie mogę uwierzyć że to już koniec.
    Cieszę się jednak ,że wszystko skończyło się szczęśliwie. A Lisa j Andi w końcu wzięli że sobą ten wymarzony ślub.
    Do tego Andreas wygrał TCS , zgarniając do tego wielkiego szlema.(oj chciałabym żeby to mu się udało w przyszłym sezonie 😉)
    Nie lubię komentować epilogów więc będzie krótko.
    Ale bardzo Ci dziękuję że mogłam czytać tą historię. Pozdrawiam . I do zobaczenia pod innymi blogami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudnie Ci to wyszło 💓
    Mega historia z genialnym zakończeniem i spora ilością emocji tej dwójki, która oddałaś perfekcyjnie 👌
    Dziękuję, że mogłam Ci w jej tworzeniu towarzyszyć 😊
    Pozdrawiam i weny 😘

    OdpowiedzUsuń
  5. No i cóż mogę napisać. Naprawdę bardzo lubiłam tę historię. Dramat, ale z szczęśliwym zakończeniem, czyli dokładnie to, co Violin lubi najbardziej.
    Strasznie się cieszę, że w życiu Lisy i Andreasa wszystko tak wspaniale się ułożyło. Mimo początkowych błędów i złych wyborów, udało im odnaleźć szczęście w życiu. Czy jest coś ważniejszego? Mam nadzieję, że teraz przed nimi będzie już tylko szczęśliwe życie.
    W takim razie to tyle.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  6. Może z początku nie dokonali właściwych wyborów, ale teraz im się udało i to dosłownie <3 Wchodząc tutaj przeżywałam, że nie przeczytam szczęśliwego zakończenia, ale szybko uciekły mi czarne myśli, kiedy z każdym zdaniem odczuwałam ogromne uczucie zbudowane między nimi. Dopiero teraz dotarło do mnie, że w nazwie bloga są słowa z utworu Rubika, a to oznacza, że innego pragnienia na świecie nie mogli wybrać, bo byli tylko oni. Piękne opowiadanie, możesz być z niego dumna. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Napiszesz coś jeszcze kiedyś o skokach? ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W chwili obecnej nie mam takich planów :)

      Usuń