„Moim
zdaniem można zużyć całą swoją miłość. Moim zdaniem można
ją całą zużyć na jedną osobę. Można kochać tak mocno i tak
głęboko, że nie zostaje już nic dla nikogo.”
Wpatrując się w panoramę
Ruhpolding przez oszklone ściany pensjonatu, w którym pracuję nie
potrafię przestać myśleć o Tobie. To spotkanie we czworo
wytrąciło mnie z równowagi. Twoja bliskość zadziałała na mnie
tak, jak nie powinna. Mam męża. Ty masz żonę. Dla dobra
wszystkich nie powinniśmy się widywać. Już nigdy więcej...
Powiedziałam Ci tyle gorzkich słów, wtedy na balkonie, ale wiem,
że wiesz, iż miałam rację we wszystkim... Naprawdę nie potrafię
zrozumieć, dlaczego nam to zrobiłeś, ale być może tak właśnie
miało być? Może mimo tego, że tak bardzo się kochamy nie jest
nam przeznaczone bycie razem? Zresztą... Jesteśmy w związkach
małżeńskich z innymi osobami, więc bycie razem w ogóle nie
wchodzi w grę. Przez Ciebie, Andi. Zniszczyłeś nas. Mieliśmy tyle
planów, marzeń... A wszystko skończyło się wraz z podjęciem
przez Ciebie jednej decyzji, która zaważyła na wszystkim. Wybrałeś
ją pomimo tego, że kochałeś mnie. Andi, gdzie w tym wszystkim
sens? Dlaczego to zrobiłeś? Ze strachu? Bałeś się, że sobie nie
poradzimy? Że nie udźwigniemy naszego uczucia na barkach?
Przecież... Jeśli ludzie się kochają powinni być razem, a
jednak... Jesteśmy idealnym przykładem na to, że miłość nie
zawsze wygrywa. Wiedziałam, co robię, gdy przyjmowałam oświadczyny
Matsa. Ty wiedziałeś, co robisz, gdy prosiłeś Livię o rękę.
Obydwoje wiedzieliśmy, co robimy, gdy składaliśmy przysięgę
małżeńską innym osobom... Jestem pewna, że nasza miłość nie
umrze nigdy, ale musimy nauczyć się z tym żyć. Wiem, że nigdy,
przenigdy nie pokocham Matsa tak, jak kocham Ciebie, ale teraz nie ma
to zupełnego znaczenia. Przez Ciebie... Ocknęłam się z transu,
gdy zobaczyłam znajomą postać wchodzącą przez obrotowe drzwi.
Uśmiechnęłam się ciepło do kobiety pełniącej rolę mojej
świadkowej.
–
Daniela! – wyszłam z recepcji witając
się przyjacielskim buziakiem w policzek z dziewczyną Twojego
najlepszego przyjaciela. – Tak dobrze Cię widzieć! –
Powiedziałam.
–
Ciebie też, Liso – oznajmiła. –
Przepraszam, że wcześniej nie znalazłam czasu, żeby się z Tobą
zobaczyć, ale praca pochłonęła mnie tak, że nie wiedziałam w co
włożyć ręce... – Zaczęła się tłumaczyć.
–
Daj spokój, Daniela... Najważniejsze,
że jesteś teraz – zaśmiałam się. – Idealnie się złożyło,
mam teraz chwilę przerwy...
–
To wspaniale! Idziemy na kawę i na
babskie ploteczki? – zapytała, na co z ochotą pokiwałam głową.
Chwilę później przekroczyłyśmy próg jednej z przytulnych
kawiarni znajdującej się blisko pensjonatu. Zamówiłyśmy naszą
ulubioną i wzięłyśmy do tego po kawałku pysznego owocowego
ciasta. Usiadłyśmy przy wolnym stoliku rozglądając się po
wnętrzu kawiarni. – Wanki wspominał mi o tej nieszczęsnej
kolacji... – Podjęła patrząc na mnie uważnie.
–
Tak, to było okropne – potwierdziłam
i opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami, w międzyczasie
popijając z filiżanki gorącą kawę.
–
Boże... Kochacie się tak bardzo, a nie
możecie być ze sobą... Wzięliście ślub z innymi osobami, by
zapomnieć... Ale nie udało się. Jak na ironię, wasze uczucie
stało się chyba jeszcze mocniejsze...
–
Chyba masz rację – zaśmiałam się
cicho. – Może tak ma już być... Ja mam Matsa, Andreas ma Livię.
Taki los zgotowało nam życie i musimy się z tym pogodzić. Chyba
nie mamy innego wyjścia... – Powiedziałam w zadumie. – Ale dość
o mnie i o Andreasie, opowiadaj co u Ciebie i Wankiego... – Rzekłam
obserwując ją z szerokim uśmiechem na twarzy. Daniela opowiedziała
mi, co działo się u niej przez ten czas, a gdy mówiła o
historiach, w których uczestniczył jej szalony chłopak głośno
wybuchałam śmiechem, co jakiś czas zakrywając usta dłonią.
Brakowało mi jej i bardzo cieszyłam się z jej odwiedzin. Choć na
chwilę oderwałam myśli od Ciebie i od tego całego szajsu
związanego z Twoją osobą. Daniela skutecznie poprawiła mi humor,
za co dziękowałam jej po tysiąckroć, gdy żegnałyśmy się przed
wejściem do pensjonatu. Obiecała mi, że wpadnie najszybciej, jak
to będzie możliwe, a ja zrewanżowałam się jej tym samym. Była
moją jedyną przyjaciółką. Tęskniłam za nią i cieszyłam się,
że w końcu mogłam porozmawiać z nią o wszystkim w cztery oczy.
Przez jakiś czas nie myślałam o Tobie. To sukces. Mały, co
prawda, ale od czegoś przecież trzeba zacząć...
„Noc
jest tą porą, kiedy myśli wszystkich ludzi spotykają się, więc
może jesteśmy teraz razem?”
Czekałem na Ciebie w naszym
ulubionym parku dzierżąc w dłoni fioletową różę. Spóźniałaś
się, a ja zacząłem się obawiać, że nie przyjdziesz... Ale chyba
nie zrobiłabyś mi tego? W Twoim głosie wyczułem entuzjazm, gdy
proponowałem Ci to spotkanie. Sam byłem nim niemniej
podekscytowany. Chciałem Ci coś powiedzieć. Musiałem Ci coś
powiedzieć. Odwróciłem się, gdy usłyszałem za sobą kroki.
Uśmiechnęłaś się szeroko na mój widok, po czym pocałowałaś
mnie delikatnie w policzek. Moje serce oszalało z radości.
Ruszyliśmy na przechadzkę rozmawiając beztrosko na wszystkie
możliwe tematy. Wiatr rozwiewał Twoje włosy, a Ty uroczo
marszczyłaś nos, gdy próbowałaś okiełznać niesforne kosmyki.
Kiedy nie udało Ci się za którymś razem zaśmiałem się cicho,
przystanąłem przed Tobą i założyłem go za ucho. Podziękowałaś
rumieniąc się lekko. Boże, Liso... Co Ty ze mną zrobiłaś? Już
od jakiegoś czasu prześladowały mnie Twoje błyszczące oczy, Twój
perlisty i wesoły śmiech dźwięczał mi w uszach. Muszę Ci to
powiedzieć. Muszę.
–
Liso... – zacząłem, a Ty
spojrzałaś na mnie niepewnie.
–
Tak? – spytałaś obserwując, jak
zmagam się ze sobą.
–
Chciałem Ci coś wyznać i przy
okazji wręczyć różę... – wykrztusiłem podając Ci kwiat.
–
Dziękuję, jest piękny! –
westchnęłaś delektując się jego zapachem.
–
I nie bez powodu fioletowy... Liso...
Fioletowa róża oznacza miłość od pierwszego wejrzenia oraz
oczarowanie... – powiedziałem patrząc na Ciebie. Twój oddech
przyspieszył. – Liso, chcę Ci powiedzieć, że Cię kocham –
Wyznałem nieśmiało.
–
Och, Andi... – szepnęłaś
uśmiechając się do mnie szeroko. – Ja... Ja też Cię kocham –
Wyrzekłaś ze zdenerwowania przygryzając dolną wargę. Moje serce
zabiło szybciej. Z Twoich pięknych oczu spłynęły łzy, ale
nachyliłem się scałowując jedną po drugiej, by w końcu złączyć
nasze usta w delikatnym, pełnym miłości pocałunku...
Wspomnienie dnia, w którym po raz
pierwszy wyznaliśmy sobie miłość wróciło do mnie niczym
bumerang. Powiedziałem Livii, że muszę załatwić ważną sprawę
i wyszedłem z domu. Był już wieczór i nawet jeśli moja żona
zdążyła się zdziwić to nie zdążyłem zobaczyć jej reakcji.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do mojego rodzinnego miasta.
Wiedziałem, że będziesz sama, Livia wygadała się, że Twój mąż
wyjechał w dwudniową delegację. Gdy zaparkowałem samochód pod
Waszym domem zakuło mnie w sercu. Uroczy domek z ogródkiem. W
górach. Taki, o jakim zawsze marzyłaś... Wysiadłem, wziąłem
głęboki oddech i zadzwoniłem do drzwi. Chwilę czekałem, ale w
końcu otworzyłaś. Patrzyłaś na mnie ze zdziwieniem nie wiedząc,
co powiedzieć, jak się zachować. Niewiele myśląc wszedłem do
środka, zamknąłem za nami drzwi i przycisnąłem Twoje drobne
ciało do ściany. Chciałaś zaprotestować, ale wtedy zamknąłem
Ci usta pocałunkiem. Próbowałaś się bronić, ale pod wpływem
intensywności tego doznania w końcu oddałaś pocałunek.
Całowaliśmy się do utraty tchu, tak jakby nagle świat miał się
skończyć. Tak jakby byłaby to ostatnia rzecz, jaką zrobimy w
życiu...
***
Witam!
Któraś
z Was spodziewała się takiego obrotu sprawy? ;) Ale skoro Andi ma
dziś urodziny to nie mogło się obyć bez jakiegoś prezentu haha
:D
Jak
myślicie, co będzie dalej, jak dalej potoczą się ich losy...? ;)
Pozdrawiam
;*